Skarbica wiedzy okazała się dumna i nieustępliwa.
Najbliższe dni w bibliotece Bella i Bestia spędzili na walce z szarym, smętnym duchem
przeszłości.
Starali się nie rozkojarzyć jak pierwszego dnia, bowiem
sprzątanie okazało się długim i żmudnym zajęciem. A jednak żadne z nich nie
protestowało. Zawarli pakt… Pakt, którego sami do końca nie rozumieli, ale
który popchał ich w stronę czegoś lepszego. Bella miała wrażenie, że ściera
kurz nie tylko z mebli, ale i z serca Bestii, które wcześniej obrosło grubą,
zimną pajęczyną. Kolejnym zdumiewającym odkryciem był fakt, że cisza nie kuła
na wzór szpilek. Nie wisiała nad nimi niczym ciężka zasłona… Tym razem, nawet
gdy nic nie mówili, milczenie przepływało między nimi swobodnie. Wspólna praca,
ruchy, ukradkowe spojrzenia… To wszystko stało się naturalne. Bestia zdawał się
wykonywać swoją pracę z ponurą zaciętością, jakby prawdziwe zajęcie po długim
czasie bezczynności przynosiło mu ulgę. Gdy zaś rzucał kąśliwe, żartobliwe
uwagi, Bella uśmiechała się pod nosem i sama nie pozostawała dłużna. W tych
chwilach prawie zapominała, że ma do czynienia z potworem.
W końcu biblioteka stała się tak czysta, jak sobie tego
dziewczyna życzyła. Pomiędzy książkami nie kryła się już ani jedna pajęczyna, z
jasnych kafelków można by było jeść, a skrzydła podtrzymujących sklepienie
aniołów lśniły złocistym blaskiem. Przez okna wlewał się blask dnia, który
padał na dębowy stolik o półkolistych nogach i elegancko poustawiane przy nim
krzesła. Królewska biblioteka odżyła na nowo. W przeciągu niemal słyszało się
jej oddech ulgi, a zgromadzone w niej skarby wystawiały zachęcająco grzbiety.
Bella nie zwlekała. Znalazła zapowiadającą się
interesująco lekturę i usiadła, ostrożnie przerzucając kruche stronnice. Ile
rąk wcześniej dotykało tej książki? Ile głów pochylało się nad jej treścią? Odżyła
w niej dziecięca żądza wiedzy i przygód. Miała wrażenie, że jest na tropie
wielkiej tajemnicy.
Bestia spoglądał na swoją towarzyszkę, stojąc w cieniu
jednego z regałów. Wszystkie słowa zachował dla siebie i tylko obserwował w
skupieniu, jak dziewczyna promienieje po przeczytaniu pierwszych słów i z
podnieceniem przewraca kolejne strony. Odkąd przybyła do zamku, nigdy nie
widział jej takiej szczęśliwej. Siedziała wśród gruzów dawnych ambicji, a
jednak biło od niej życie. Wydawała się wręcz uosobieniem pasji. I być może
wtedy Bestia podjął ostateczną decyzję.
— Chcę, byś odgadła, kim jestem.
Bella uniosła wzrok rozjarzonych oczu, jeszcze nie do
końca świadoma, o co pan zamku ją prosi.
— Słucham?
— Skoro biblioteka została wyprzątana, pora wrócić do
gry. Wymyśliłem dla ciebie trzecią zagadkę. — Bestia przeszył ją uważnym,
mrocznym spojrzeniem. — Chcę… chcę, byś odgadła, kim jestem.
Dziewczyna zamknęła książkę. Musiała przyznać, że przez
ostatnie dni prawie w ogóle nie myślała o ich grze. A przynajmniej nie w taki
sposób, jak kiedyś. Bestia stał się dla niej kimś więcej niż oprawcą i nie
mogła uwierzyć, że w razie przegranej tak po prostu pozbawiłby ją życia. Chce grać dla samej rozrywki grania… Ale
w tej zagadce kryło się coś więcej.
— Odgadła twoją historię?
Posłał jej gorzki uśmieszek.
— Przyznaj, że nęci cię ona już od jakiegoś czasu.
Teraz masz okazję rozwiać swoje wątpliwości.
— To prawda. Jak jednak mam tego dokonać?
— A jak dokonałaś poprzednich dwóch? — zakpił, po czym
machnął łagodniej łapą. — Możesz wchodzić, gdziekolwiek zechcesz, a także
zadawać pytania... Chociaż moje odpowiedzi nigdy nie będą jasne. Tym razem
dostaniesz tyle czasu, ile potrzebujesz.
Te słowa podsyciły podejrzenia Belli. Bestia nie
chciał, aby ona przegrała. Pragnął, aby…
— Jesteś pewien? — spytała ciszej. Wyszczerzył kły.
— Zbyt długo dusiłem to w sobie. Chcę, byś spojrzała mi
w oczy i powiedziała na głos to, co dręczy mnie od bardzo dawna. Nie oczekuję
twojego zrozumienia… Chcę tylko, żebyś wiedziała.
Nie chcesz być z
tym sam. Bella mogła to zrozumieć, chociaż czuła zarówno
zaintrygowanie, jak i niepokój. Miała już jakieś zalążki podejrzeń, ale wiele
kart historii zamku pozostawało dla niej nieodkrytych. Przez chwilę nie była
również pewna, czy chce je poznać — polubiła Bestię takim, jaki przed nią teraz
stał. Kto wie, kim był wcześniej? Ile krwi znajdowało się na tych szponiastych dłoniach,
które uratowały ją przed upadkiem?
Z drugiej strony powstrzymanie ciekawości nie leżało w
jej naturze.
— Dobrze, zrobię, co będę mogła — odparła z zapałem.
Wyprostowała się na krześle, przytykając palce do czoła. Gra zaczęła się na
nowo, nie chciała tracić czasu. — Pierwsze pytanie. Czyj kiedyś był ten zamek?
— Rodziny królewskiej.
— Jakiej?
Bestia wyszczerzył zęby w zadziornym uśmiechu.
— Drzewa genealogiczne poszczególnych rodów znajdziesz
zapewne gdzieś wśród regałów.
— No dobrze. Drugie pytanie. — Wahała się chwilę, po
czym ponownie spojrzała w te błękitne oczy. — Byłeś kiedyś człowiekiem, prawda?
Dostrzegła cień zdumienia przymykający po jego szpetnej
twarzy.
Stwór obrócił się i zaczął krążyć za jej krzesłem,
przesuwając długimi szponami po oparciu. Dziewczyna czuła jego bliskość i
wyjaśnienia, które nie chciały mu przez gardło.
— Być może.
— Czy przejąłeś ten zamek i zamordowałeś jego
prawowitych mieszkańców?
Bella nie chciała zabrzmieć tak ostro, ale to było
pierwsze wytłumaczenie, jakie przyszło jej do głowy. Opuszczony zamek,
zdewastowane komnaty, porzucone kości… I ten tajemniczy stwór pośrodku
wszystkiego.
Bestia pochylił się. Dziewczyna była świadkiem, jak
przy jej policzku obnażają się krwiożercze zęby stwora.
— Pragnąłbym, aby tak było.
Pan zamku odsunął się równie szybko, jak przybliżył.
Zaraz potem odszedł, łopocząc skrzydłowymi drzwiami. Bella została sama z
wątpliwościami. Nie zamierzała się jednak poddawać. Obiecała sobie, że odkryje
tajemnicę Bestii, nawet jeśli miałoby ją to zabić.
*
Bella zaczęła swoje poszukiwania od miejsca, które
potrafiło rozwiązać wszystkie problemy — czyli od swojej ukochanej biblioteki. Musiała
przyznać, że księgi są tutaj bardzo zróżnicowane: jedne opowiadały o rycerskich
przygodach, drugie rozprawiały o filozofii i naukach ścisłych, jeszcze inne były pełne pięknej poezji, a niektóre dotyczyły kwestii historycznych. To pod tą
kategorią dziewczyna zaczęła szukać przydatnych informacji, licząc, że natrafi
na coś w rodzaju królewskich kronik.
Po wielu godzinach przekopywania się przez zbiory i
odrzucana nieprzydatnych książek z westchnieniem irytacji, w końcu natrafiła na
spis genealogiczny rodziny królewskiej oraz innych znaczących rodów. Było to
już pod koniec dnia. Za oknem zapadał granatowy zmierzch. Nadchodzącą ciemność
rozganiał płomyk świecy postawionej na stoliku.
Stronnice księgi były pożółkłe niczym tarcza księżyca i
sprawiały wrażenie kruchych. Bella ostrożnie przerzuciła pierwszą kartę. Na
samej górze widniały napisane wytłuszczonym drukiem słowa: Drzewa genealogiczne królów Wilczych Gór.
Dziewczynę owionął osobliwy podmuch.
Królestwo Wilczych Gór…
Ta nazwa wydawała się przebijać niewyraźnie przez taflę
wspomnień w głowie Belli. Dziewczyna miała wrażenie, że gdzieś się już z nią
zetknęła, że kiedyś, kiedy była mała i beztroska, słyszała nad swoją kołyską
wypowiadane szeptem królestwo, jakby jeden z elementów baśni…
To możliwe, że
matka używała tej nazwy w swoich opowiadaniach na dobranoc — zdecydowała
rozsądnie. Bądź co bądź, Port Nadziei nie
może być aż tak daleko od tego zamku, a zatem niektórzy mogli słyszeć o dawnym,
upadłym królestwie, nawet jeśli brali je tylko za legendę.
Przerzuciła następne strony, ledwo panując nad
zapalczywością palców. Rzucane przez świece cienie padały na pergamin niczym
szpony.
Drzewo genealogiczne rodziny królewskiej rozpoczynało
się od pierwszego władcy tej krainy, Eudesa, zwanego Groźnym. Przy jego imieniu
widniała data urodzenia oraz śmierci. Rozpiska rozgałęziała się na jego żonę i
siódemkę dzieci, później z kolei na ich małżonków i latorośle. Tyle żywotów spisanych na kilkunastu
stronach papieru… Wszyscy oni jednak żyli przed wiekami, z pewnością nie
mogli być ostatnimi właścicielami zamku.
Bella prześledziła wzrokiem pozostałe drzewa, równie
potężne i rozgałęzione, aż w końcu zatrzymała się na ostatnim potomku
królewskiego rodu.
Zwał się Lucien i wedle starannie sporządzonej notatki
był synem króla Renauda oraz królowej Ines. Urodził się niemalże trzy ćwierci
wieku temu. Kronikarze jednak milczeli o dacie jego śmierci…
Dziewczyna prędko przekartkowała księgę, zaglądając do
drzew genealogicznych szlacheckich rodów — one również urywały się przy potomkach w tym okresie, jakby ktoś po prostu nie zdążył już dopisać nic więcej. Muszę znaleźć kronikę ostatnich lat
istnienia tego królestwa.
Poszukiwania były dość nużące, ale Bella wiedziała, że
nie zdoła usnąć bez odpowiedzi. W końcu natrafiła na odpowiednią księgę i mogła
przeczytać o Wilczym Królestwie za panowania króla Luciena.
Książę Lucien
wstąpił na tron w wieku lat dwudziestu dwóch, zastępując swojego ojca, poległego
w Bitwie Czerwonych Głów. Od samego początku był władcą charyzmatycznym i
ambitnym. Wyruszał na liczne wyprawy mające poszerzyć granice jego królestwa.
Podbił Bagniste Ziemie, Sosnowy Las, Białe Wierchy, a także Królestwo w
Puszczy.
Na tym notatka się kończyła. Wyglądało na to, że młody,
ambitny król ledwo zdążył przyłączyć do swojego państwa ostatnie ziemie, kiedy
coś położyło kres jego panowaniu i obróciło całe królestwo w zapomnienie. Ale co? I jaki to ma związek z Bestią? Czy
to był jakiś najazd? Atak potwora? A może… czary?
Bella nie wykluczała tej możliwości.
*
Nocą w jej głowie kłębiło się wiele myśli i pytań. Bella
leżała niespokojnie w łóżku, zatopiona w świecie półjawy. O tej porze zamek jak
zwykle rozbrzmiewał symfonią cieni i zgrzytów. Tym razem jednak dziewczyna
miała wrażenie, iż słyszy w tym wszystkim nawołujące ją szepty.
To przeszłość chce
mi coś powiedzieć. A może duchy?
Ostatecznie znużenie wzięło górę i Bella zasnęła.
Śniło jej się, że stoi na progu swojego domu — ta drewniana
chata nie była w rzeczywistości jej domem, ale we śnie miała pewność, że tak
jest. W dali słychać wystraszone krzyki, napływające ku niej niczym
przeszywająca fala. W ciemności widziała jęzory pochodni i cała drżała, bowiem
wiedziała, że jej ojczyznę zaatakowano. Nie miała się jak bronić, była w
potrzasku, a wszyscy jej walczący bliscy mieli paść ofiarą okrutnego króla.
Mogła stać tutaj bezczynnie albo ratować się ucieczką,
ale wiedziała, że i tak czeka ją zguba.
Ciemność zaczęła się zawężać i zamykać nad jej głową — i
oto Bella znów znalazła się w zamku. Irracjonalnie wiedziała jednak, że jest
tutaj tylko umysłem. Dookoła płonęły pochodnie, żywe niczym ogniste węże. Na
końcu korytarza stała pewna postać. Kobieca, długowłosa, choć jej twarz ginęła
w cieniu.
— Mamo? — spytała z nadzieją Bella i ruszyła w jej
stronę, ale naraz zatrzymała się w półkroku. To nie była jej matka. Ta kobieta
była niższa, ale biła od niej niezwykła aura. Potęgi, gniewu i żalu. Bella
czuła te emocje niczym pył unoszący się w powietrzu. Zza rękawów poszarpanej
sukni postaci wyłaniały się blade, delikatne ręce.
— Kim jesteś?
Kobieta milczała, ale wykonała gest, aby dziewczyna
podążyła za nią. Bella usłuchała bez protestu. Dotarły do drzwi, które postać
otworzyła. Bella niepewnie zajrzała do środka.
Ujrzała komnatę — nic nadzwyczajnego, skoro znajdowały
się w zamku. Komnata była duża i przygotowana jakby dla dziecka. Za oknami rozciągało
się ciemne, wieczorne niebo, a w kominku przygasał ogień, pogrążając
pomieszczenie w sennym półmroku. W wielkim łożu z aksamitnym baldachimem i
pozłacanymi narożnikami siedział mały, rudowłosy chłopiec. Nie mógł mieć więcej
niż dziesięć lat, a na jego słodkiej, bladej twarzyczce malowało się
strapienie.
— Nie chcę spać, ciągle miewam koszmary — skarżył się
klęczącej przy nim kobiecie. Pani ta miała delikatną twarz i długi, jasny
warkocz spływający jej po plecach. Odziała była w piękną suknię wyszywaną
jasnozielonymi nićmi i choć miała swoje lata, w łagodnym świetle kominka
wydawała się uosobieniem wiosny.
Jej usta układały się w krzepiący uśmiech.
— Nie martw się, każdy je ma. Ja także.
— Ale ojciec mówi, że ja nie mogę. — Chłopiec uniósł drżącą
lekko brodę. — Nie, jeśli chcę zostać królem.
— Twój ojciec… — Po jej czole przeszła trudna do
przeoczenia zmarszczka. — Chce twojej siły. Jednakże zapamiętaj, Lucienie, nie
ma siły bez strachu. Król w boju również wydaje się nieustraszony, wręcz niepokonany,
ale i on nieraz się lęka. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi.
Książę westchnął ciężko, ale dzielnie podciągnął sobie
pod brodę pierzynę i położył głowę na miękkich poduszkach. Matka przyglądała mu
się uważnie.
— Opowiedzieć ci baśń?
— Ale ojciec…
— On się o tym nie dowie. — W jej błękitnych oczach
zatańczyła figlarna iskierka. — To będzie nasza tajemnica, prawda, Lucienie?
Chłopiec pochwycił reguły zabawy i skinął głową z
wyczekującą miną.
— Tak, matko. Obiecuję, że to będzie tajemnica.
— Dobrze. — Królowa poprawiła przykrycie syna, a
później usiadła wygodnie obok niego, rzucając na pobliską ścianę smukły cień. —
A zatem dawno, dawno temu w zamku takim jak ten żył sobie pewien słodki książę…
Bella obejrzała się za siebie i ujrzała w progu swoją
tajemniczą przewodniczkę. Kobieta wykonała ponaglający gest. Bella jakimś cudem
wiedziała, co ma zrobić. Minęła pochylonych ku sobie matkę i syna i dotarła do
kolejnych drzwi. Otworzyła je.
Tym razem znalazła się w znanym sobie pomieszczeniu z
długim, zastawionym różnymi pysznościami stołem, z żyrandolami świec
zwisającymi z góry i płaskorzeźbami zdobiącymi ściany. Teraz jednak nie było
tutaj ani grama kurzu. Cała komnata jadalna lśniła złotawym blaskiem ognia.
Przy stole zasiadała rodzina królewska. Jednakże król,
starszy, postawny mężczyzna o rudobrązowych włosach przecinanych srebrnymi
nićmi, właśnie wstawał. Wbił w żonę swoje zimne oczy sokoła i uniósł gniewnie
głos:
— Jak mam rozumieć słowa, że wstrzymałaś wysłanie
tamtych listów?!
Królowa była blada jak ściana i nie potrafiła spojrzeć
w twarz męża na dłużej niż ułamek sekundy.
— Nie powinniśmy atakować tamtych ziem, mój panie. Potrzebujemy
sprzymierzeńców, a nie wrogów… — zdołała wyjaśnić drżącym głosem. Siedzący
nieco dalej syn, wciąż chłopiec, wpatrywał się w rodziców z narastającym
niepokojem.
— Ty będziesz decydowała, kogo potrzebujemy?! Ty?! —
Król ruszył w kierunku swojej żony. Bez skrupułów odciągnął ją szarpnięciami od
stołu. Książę otwierał usta, ale za bardzo się bał, by coś powiedzieć. Stojący
przy drzwiach strażnicy również wydawali się niespokojni, jednakże nie mogli
podnieść mieczy przeciwko swojemu panu.
— Zostaw mnie! — wyjąkała słabo kobieta, ale na nic się
to nie zdało. Władca wymierzył jej bezlitosny cios w policzek, po którym
zachwiała się i upadła. Jej długi warkocz rozciągnął się po ziemi. Teraz
wydawała się licha niczym łodyżka, łatwa do złamania.
W ułamku sekundy Bella pomyślała o swojej siostrze
Margot. O emocjonalnej, nieszczęsnej Margot, która mogłaby być na miejscu
królowej i również płakać z powodu gwałtowności męża. Nigdy jej tego nie
życzyła.
— Jak ci się to podoba, Wasza Wysokość? — zakpił król,
pochylając się nad żoną. — Nadal sądzisz, że decydowanie za mnie jest dla
ciebie odpowiednim zajęciem?
— Nie — wycedziła królowa przez zęby, drżąc ze szlochu
i upokorzenia. — Przepraszam, panie…
Król uniósł palec.
— Jeśli jeszcze raz zrobisz coś bez mojej zgody, tak
się tobą zajmę, że nie będziesz w stanie chodzić! — zapowiedział, po czym demonstracyjnie
strącił puchar ze stołu i wyszedł.
Gdy ojciec się oddalił, mały książę zerwał się z
miejsca i pomógł zrozpaczonej matce wstać.
— Boli cię? — zapytał takim tonem, jakby chciał, aby
kobieta znów uśmiechnęła się zagadkowo i opowiedziała mu bajkę o lepszym,
słodszym świecie. Królowa pokręciła bezradnie głową i przyłożyła dłoń do
policzka syna, po czym wyszeptała przez łzy:
— Król musi być czasem bezlitosny, nie ma siły bez
strachu…
Bella szarpnęła za uchwyt kolejnych drzwi. Czuła, że to
czas, aby iść dalej.
Znów znajdowała się w komnacie księcia. Teraz przyszły
władca był już nieco starszy. Jego ciemnorude włosy urosły do ramion, a
sylwetka zaczynała robić się szersza w ramionach. Mógł mieć może trzynaście
lat. Ojciec wszedł do pomieszczenia i zaczął okrążać syna niczym sokół ofiarę. Potem uniósł jego podbródek.
— Jesteś już niemalże mężczyzną, Lucienie. Czas, byś
wyzwolił się spod niewieściego wpływu. — Król cofnął rękę, a jego spojrzenie
przeszywało na wylot. — Nie jestem twoim wrogiem, mogę z ciebie zrobić króla,
odważnego, potężnego, szanowanego przez lud. Ale ty również musisz tego chcieć.
Książę dzielnie nie opuszczał wzroku.
— Jak każesz, ojcze.
— „Jak każesz, ojcze”? — przedrzeźniał mężczyzna z
kpiącym błyskiem w oku. — Tak może odpowiedzieć byle wieśniak!
Lucien zacisnął szczęki, a długo tłumiony gniew
wreszcie zaczynał gorzeć w jego jasnych oczach.
— Nigdy nie będę byle wieśniakiem! — Wyprostował się
dumnie. — Jestem twoim synem, wilczym księciem, i zrobię wszystko, by stać się
królem.
Król zmrużył z zaciekawieniem oczy.
— Wszystko?
— Wszystko bez wyjątku, ojcze.
Następne drzwi.
Bella widziała pierwszą bitwę księcia. Liczył sobie
dopiero szesnaście lat, ale miesiące ćwiczeń bronią i odżywianie godne króla
uczyniły jego sylwetkę postawniejszą i zdolną do większej siły. Młodzieniec
jechał na karym rumaku w ciemnogranatowej zbroi, w lśniącym hełmie zdobionym
wyszczerzoną paszczą wilka, z ostrym mieczem u boku.
Było w nim coś pięknego, kiedy tak galopował naprzeciw
wrogom, z płomienistymi włosami wysuwającymi mu się spod hełmu i uniesionym
mieczem gotowym do ataku. Książę walczył zaciekle; siekał swoich przeciwników,
jakby to były tylko kłosy zboża pod kopytami jego wierzchowca, i nigdy nie
przyznawał litości. Kiedy zwyciężyli, rozległ się potężny dźwięk rogu, a
obryzgany krwią syn wrócił do ojca, wyglądając niczym bóg śmierci.
Ostatnie drzwi kryły w sobie salę koronacyjną, pełną
przepychu, gdzie przyozdobione freskami dawnych królów sklepienie podtrzymywały
marmurowe kolumny, a w oknach wisiały zasłony z wizerunkiem szarosrebrnego, wyszczerzającego
groźnie kły wilka. W pomieszczeniu tłoczyło się mnóstwo ludzi; damy z
jaśniejącymi oczami wpatrywały się we kroczącego po dywanie księcia, a dworzanie
schylali z czcią głowy. Rycerze w ciemnych zbrojach stali niemal w każdym
kącie, by zapewnić władcy bezpieczeństwo.
Lucien wstąpił na podwyższenie. Jego pierś okrywała
teraz długa, granatowa koszula, na ramionach spoczywał płaszcz z gronostajów. Miał
skupioną, zadowoloną z siebie minę. Przy dźwięku pochwalnych pieśni duchowny włożył
mu na skronie złotą koronę z szafirem. Wszyscy zgromadzeni złożyli pokłon swojemu nowemu królowi.
— Powstańcie! — rozkazał Lucien silnym, dumnym głosem.
— Oto widzicie przed sobą młodego władcę, który zapisze się jako największy w
historii. Mój ojciec był potężnym królem, lecz ja będę jeszcze lepszy. Dla
wrogów nie będę miał litości, a kto nie uzna mej woli, zostanie ogłoszony
zdrajcą i bezzwłocznie ukarany. Nie zatrzymam się, powiększę nasze wspaniałe
królestwo, dopilnuję, by stało się ono znane na całym świecie!
Tej gorącej przemowie odpowiedziały oklaski i uśmiechy,
jednakże nie uszło uwadze Belli, że niektórzy z zebranych poruszają się nerwowo
albo wymieniają szybkie szepty z sąsiadami. Nowo namaszczony król wyglądał jak
uosobienie piękna i siły, a jednocześnie niczym anioł zguby. W jego oczach
paliło się światełko żądzy, w sercu zaś nie było miejsca dla litości lub
sentymentów. Miał dwadzieścia dwa lata i już nie był tym słodkim chłopcem,
który boi się, że nie sprosta swoim obowiązkom. Teraz zasiadający wygodnie na
tronie młodzian rozsmakował się w podbojach i władzy, nie zamierzał
przestrzegać żadnych reguł.
Bella spoglądała jeszcze przez chwilę na ozdobioną
pięknymi szatami sylwetkę młodzieńca. W jej sercu rodził się jakiś ból, jak
gdyby wbijający się sopel lodu.
Potem jaśniejąca sala tronowa zniknęła za zamykającymi
się drzwiami.
Wszystko zniknęło.
*
Bella obudziła się wraz z pierwszymi promieniami
słońca, dysząca i zmęczona, jakby całą noc biegła. Przez chwilę nie poruszyła
się nawet o cal, rozgorączkowanymi myślami usiłując opisać to, co ujrzała we
śnie, czego była świadkiem.
Tej nocy jej serce stało się ciężkie niczym kamień.
*
Bestia wyglądał równie szkaradnie jak zwykle, ale tego
ranka Bella dosłownie nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Niedowierzającym
spojrzeniem śledziła zdeformowane żłobienia w jego twarzy, która kiedyś była
tak gładka i rumiana, rdzawe kudły, które niegdyś spływały mu kaskadą po
ramionach i długie rogi, które wcześniej pozostawały niewidoczne.
Znam twoją twarz,
Wasza Miłość. Teraz już ją znam.
W dziewczynie budziła się jakaś niezdrowa fascynacja,
odraza i zdumienie, ból i smutek. Nie mogła się zdecydować, czy powinna drżeć
przed dalszą historią, czy wstać i wymierzyć gospodarzowi policzek, a może
wręcz przeciwnie, ucałować go w oszpecone czoło.
Bestia z pewnością zauważył wahania jej nastroju i
zdumiewające jak na nią milczenie. Gdy skończyli śniadanie, machnął szponiastą
dłonią i spytał pozornie łagodnie:
— Jak wiele udało ci się już odkryć?
— Zbyt wiele… Królu Lucienie. — Dziewczyna odłożyła na
bok sztućce. Bestia nawet się nie poruszył. Spoglądał na
nią błękitnymi oczami, które należały do człowieka.
— Szybko działasz, Bello. Nie tego się spodziewałaś,
prawda? Kiedy spoglądam w lustro, sam nie mogę uwierzyć, że kiedyś byłem
człowiekiem.
— Byłeś także i królem… — Spuściła wzrok, lekko
zawstydzona, może po raz pierwszy od dawna onieśmielona w jego obecności. Miała
wrażenie, że widzi swoje sny w krzywym zwierciadle. W dzieciństwie marzyła, by
poznać prawdziwego władcę, z koroną na skroniach i sercem ze złota… Siedzący
naprzeciw niej mężczyzna nijak pasował do tego obrazu, a jednocześnie wydawał
się kimś jeszcze bardziej intrygującym. Niczym koszmar usypany z dawnych
grzechów i brzydoty.
— O tak, królem. Nie wiesz jednak wszystkiego. Nie wiesz… co tutaj się działo, kiedy
zasiadałem na tronie.
Dziewczyna niespodziewanie poczuła, że włoski na jej
ramionach się podnoszą.
— A zatem mi powiedz — odparła, zbyt zaciekawiona, by
poddać się lękowi. — Chcę wiedzieć. Muszę wiedzieć, inaczej to nie ma sensu.
Bestia uśmiechnął się gorzko, jakby tylko czekał na
niezaspokojoną żądzę wiedzy swojej towarzyszki.
— Pokażę ci.
Wstał od stołu i gestem ręki dał znać, by poszła za
nim. Zostawili za sobą opróżnione naczynia i płonące jasno świecie,
przemierzając korytarze zachodniego skrzydła. Bella w ciągu kilku spędzonych w
zamku tygodni zdążyła zapoznać się z otoczeniem, jednakże Bestia prowadził ją
takimi ścieżkami, których jeszcze nie poznała i które wydawały się bardziej
zapuszczone niż pozostałe części twierdzy.
W końcu doszli do schodów, śliskich od błota i wilgoci.
Prowadziły w dół, w ciemność koszmarów. Bella ostrożnie postawiła na nich
pierwszy krok.
— Trzymaj się blisko — przestrzegł ją Bestia. — Tam nie
znajdziesz światła.
Spojrzeli sobie w oczy. Pan zamku wciąż był wyższy,
choć stał na niższych stopniach. Bella uświadomiła sobie, że Bestia nie jest w
tej chwili tym, kogo widziała w bibliotece. Każdy mięsień jego twarzy zdawał
się napięty, usta układały się groźny grymas, z oczu biło coś mrocznego. Nie mogę się teraz wycofać.
Nie mówili już nic więcej. Zeszli do podziemi. Do
dawnych królewskich lochów. Bella czuła, że ogarnia ją lodowate zimno,
zupełnie, jakby na świecie nie istniała już ani kropelka światła. Bała się,
coraz bardziej się bała, a jednak dalej kroczyła za Bestią. Wydawało jej się,
że słyszy w mroku krzyki, jęki, błagania i przekleństwa; nieznośną kakofonię
bólu i gniewu, czyste źródło cierpienia ludzkiego.
Zupełnie jakby wkroczyła do krainy śmierci.
W kolejnej chwili była już pewna, że widzi w dali
kobietę, wiszącą za ręce na sznurze. Była naga i blada; jej wychudłe ciało
wydawało się zaledwie smugą drżącą na ścianie ciemności. Nieszczęśnica nie
miała już siły krzyczeć, po prostu wisiała i pozwalała, by ból i znużenie
odbierały jej przytomność. Jej zapadłe oczy były oczami nieboszczki.
Dalej był mężczyzna przytwierdzony do stołu i
unieruchomiony więzami wokół nadgarstków i kostek. Wokół niego kłębiły się
szare stworzenia, szczury. Gryzonie musiały być głodne. Popiskując okropnie, kąsały więźnia we
wszystkie skrawki ciała. Najtłustszy ze szczurów usadowił się na brzuchu mężczyzny
i grzebał pyskiem w jego otwartej ranie. Nieszczęśnik krzyczał, jego więzy
dzwoniły, gdy próbował się bronić. Na nic to jednak.
Odgłosy batów. Cały rząd więźniów ze skórą zdartą z
pleców. Zakrwawione płaty wyglądały jak skrzydła. Ale jeżeli mieli gdzieś
polecieć, to tylko do grobu.
Fetor krwi był jak prawdziwy i obezwładniający; wciskał
się do nosa niczym wąż i sprawiał, że Bella ledwo mogła ustać na nogach.
— Bestio! — wydarło się z jej gardła mimowolnie. Usiłowała odszukać go
wśród tych cierpiących duchów, jednakże pan zamku zniknął, pozwalając, by sama
zmierzyła się z koszmarem rozgrywanym w podziemiach.
To za dużo — pomyślała
ze łzami w oczach. Była opętana przez najprymitywniejszy z lęków, samotna w
mroku i drżąca, marząca jedynie o tym, by stąd wyjść, by zapomnieć, by uciec
przed prawdą. Ale było już za późno. Nie sądziła… nie podejrzewała, że młody
król był aż takim potworem. To za dużo.
Sądziła, że może bawić się w bohaterkę, igrać z panem
zamku, uważać za odwagę fakt, iż podjęła się gry o własne życie, ale tak
naprawdę to było nic — nic wobec ogromu tego, przed czym stała.
I nie powstrzymywała już ogarniającej jej ciemności.
*
Witajcie! Na początku chcę bardzo przeprosić za dwa miesiące nieobecności. W okresie wakacji powinnam mieć najwięcej czasu na pisanie, a jednak nagle dopadło mnie tyle spraw, że nie miałam siły zajrzeć do swoich tworów. Miałam ciężki okres, ale ufam, że teraz będzie lepiej.
Mam także nadzieję, że długość tego rozdziału wam to wynagrodzi, no i że jeszcze macie cierpliwość do historii Pięknej i Bestii. Rozdział dość drastyczny, ale taki musiał być. Jestem ciekawa waszych opinii.
Niebawem nadrobię też zaległości na waszych blogach, słowo!
Niebawem nadrobię też zaległości na waszych blogach, słowo!
Trzymajcie się, kochani!
Długo wyczekiwany przeze mnie rozdział :) Regularnie wpadałam w poszukiwaniu kontynuacji i w końcu spotkała mnie miła niespodzianka ;P Rozdział interesujący a zakończenie go naprawdę drastyczne, jeśli Bella to przetrawi, to jest herosem ;) Życzę dużo weny i miłego zakończenia wakacji ;) pozdrawiam, lila_rose
OdpowiedzUsuńDziękuję, Twoje słowa bardzo motywują mnie do działania!
UsuńTo wszystko na pewno pozostawi ślad na psychice dziewczyny.
Pozdrawiam ^^
Och, co się tutaj działo, brak mi słów.
OdpowiedzUsuńOstatnie fragmenty czytałam ze ściśniętym gardłem, sprawiłaś, że z przerażeniem czytałam każdy kolejny wers!
Wydawało mi się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku, ale po tym rozdziale już niczego nie jestem pewna. Nie wiem jak Bella zdoła sobie poradzić z potęgą tej wiedzy. Chciałabym, żeby wszystko było w porządku, ale wiem, że na pewno relacja Bestii i Belli ulegnie drastycznej zmianie, w końcu poznała już jego tożsamość i dowiedziała się jakich zbrodni dopuszczał się młody król... Szokujący rozdział, doprawdy wstrząsający.
Cóż, pozostaje mi czekać na kontynuację.
Pozdrawiam serdecznie :),
Charlotte
Dziękuję Ci bardzo za komentarz :)
UsuńTak, ten rozdział miał szokować i cieszę się, że udało mi się osiągnąć ten efekt.
Masz rację, wszystko szło w dobrym kierunku, ale Bella w końcu musiała zmierzyć się z sekretem Bestii.
Pozdrawiam ciepło!
Przeczytałam i nie skomentowałam brawo ja!
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że zaskakujesz mnie na każdym kroku.
Historia Bestii jest.. hmm sama nie wiem co powiedzieć. Po prostu się tego nie spodziewałam.
Pokazałaś coś zupełnie innego niż myślałam do tej pory. I jaka poruszająca. Najgorsze iż teraz BElla będzie zupełnie inaczej na niego patrzeć. To delikatna i wrażliwa dziewczyna. Mam złe przeczucie co do tej pary.Będę czekać na następny rozdział. Kocham Twoje blogi pozdrawiam serdecznie.
Jej, dziękuję Ci ślicznie ^^
UsuńNiestety, relacja Bestii i Belli nie jest usłana różami. Chciałam pokazać ich w inny sposób. Lepsze poznanie drugiej osoby nie oznacza od razu poprawy relacji. Jak wiele może znieść młoda, delikatna dziewczyna? jak wiele zrozumieć? To okaże się wkrótce.
Pozdrawiam :*
Opowieść o księciu przypomina nocny koszmar. Niezwykle plastycznie ukazałaś przeobrażanie się z motyla w poczwarę. Celowo zmieniłam kolejność. To straszliwa próba dla Belli, jednak da radę, przeżyje. Z każdym dniem mądrzej, a serce wypełnia jej współczucie. Jakoś wierzę w szczęśliwe zakończenie tej baśni. W przypadku Gburka i Śnieżki po prostu nie mogło nastąpić pozytywne rozstrzygnięcie, ale im nie zrobisz podobnej krzywdy, prawda? Nie Ty, Marzycielko jesteś zbyt dobra, żeby zrobić przykrość Czytelnikom. Bestia z pewnością żywi do towarzyszki niedoli jakieś uczucia na razie jeszcze nieokreślone, lecz coś w nim drgnęło. Przełom nastąpił, gdy razem sprzątali bibliotekę. Odkrył swoje ludzkie serce, bo ma je bez wątpienia. Pod wewnętrzną skorupą tkwi mały przerażony chłopiec. Może potrzebuje zaufania? Kogoś kto przypomni mu matkę? Oboje przetrwają na pewno.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za komentarz i trafne spostrzeżenia. Motyl w poczwarę, otóż to. Niewinne dziecko w nienasyconego potwora.
UsuńNa razie nie mogę nic zdradzić, ale postaram się przedstawić wszystko najlepiej, jak mogę. Piękna i Bestia to moja najukochańsza baśń <3
Pozdrawiam serdecznie :D
Ten rozdział był niezwykły. Bestia w końcu sam pokazał nieco ze swojej przeszłości. Chociaż pewnie Bella nie tego się spodziewała. Sama bym zemdlała po pobycie w takich lochach.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział.
Pozdrawiam, Lena.
Dziękuję ślicznie za komentarz i motywację ^^
UsuńEj, no weź coś napisz...
OdpowiedzUsuń