sobota, 4 marca 2017

Rozdział X [Nienawidź mnie lub kochaj]

Przez zasłony prześwitywał przytłumiony blask zimowego słońca.
Bella otworzyła oczy. A zatem to prawda. Wciąż tutaj była. I tym razem czuła, że obudziła się naprawdę.
Dziewczyna odsunęła bladoniebieskie kotary, w świetle dnia przyglądając się swojej komnacie. Naprzeciwko łóżka stała wielka szafa wyciosana z białego drewna. Obok niej — nad okrągłym stoliczkiem — wisiało zakurzone lustro, w którym Bella widziała widmowy zarys swojej rozespanej, rozczochranej sylwetki. W rogu znajdował się kominek przyozdobiony na gzymsie motywem drobnych, białych róż. Stał na nim wazon z zaschniętym, pożółkłym kwiatem. Za czasów świetności twierdzy komnata musiała być zadbana i urokliwa, stworzona z myślą o goszczeniu damy. Teraz na meblach i posadzce, niby martwa ściółka, osiadły drobiny kurzu, w rogach kłębiły się siwe pajęczyny, a całość przypominała nierealne odbicie w starym zwierciadle. Ten zamek musi popadać ruinę od wielu lat.  
To jej o czymś przypomniało.
Bella rzuciła się do okna. Wychylające się zza chmur słońce było już wysoko nad ośnieżonymi górami, dochodziło niemalże południe. Ta świadomość uderzyła w jej policzki niemiłym gorącem. Miała niecały dzień, aby odnaleźć czarną różę! Inaczej nie dożyje następnego wschodu słońca!
Dziewczyna już miała wybiec z komnaty, kiedy ujrzała, że na krześle z wygiętymi finezyjnie nogami leżą ubrania. Podeszła do nich niepewnie i poczuła ogarniającą ją falę chłodu. To była suknia — bladoróżowa i rozkloszowana, a wraz z nią szare futro i ciepłe, pąsowe pantofle. Strój godny damy wybierającej się na przechadzkę po zimowym ogrodzie. Ale przecież Bella nie była damą, tylko ofiarą ojca i więźniem Bestii.
Dlaczego mi to dał? Jaki miał w tym cel? Gest dobrej woli? A może tylko kolejny element okrutnej gry? Mam być ubrana jak lalka na jego sznurkach? W Belli narastało oburzenie. Stwierdziła jednak, że nie może sobie pozwolić na wzgardzenie podarkiem. Teraz miała na sobie jedynie cienki strój, który nie nadawał się na spacery.
Niechętnie ściągnęła koszulę nocną i ubrała się w przygotowane części garderoby. Dawały jej więcej ciepła, ale znacznie mniej poczucia bezpieczeństwa. Powiedziała sobie jednak, że pobudki Bestii są bez znaczenia. Musiała odnaleźć tę przeklętą różę.
„W miejscu, gdzie wszystko spłonęło”.
Sen o matce wrócił, choć w blasku dnia wydawał się mniej wyraźny i rzeczywisty. Czy duch kobiety naprawdę ją odwiedził, czy był tylko wytworem wyobraźni? To jednak była jedyna wskazówka, jaką Bella posiadała. Obiecała sobie, że podczas poszukiwań będzie się nią kierować. „Wciąż możesz wygrać”.
Zdeterminowana dziewczyna opuściła komnatę, zaczynając wędrówkę długim, zapuszczonym korytarzem. Większość ścian była tutaj zimna i naga, ale niektóre ozdabiały obrazy z odchodzącą od płótna farbą lub stare gobeliny — często przeorane pazurami. Po miejscach na pochodnie pozostały tylko osmolone uchwyty, jakby w zamku od dawna nie płonęło światło. Wilcze głowy w drzwiach przyglądały się nieruchomo wędrującej dziewczynie. Bella mijała także gargulce, które zeszłej nocy straszyły ją wściekłymi lub zbolałymi grymasami swoich twarzy. Było ich tutaj całkiem sporo; wyłaniały się z wnęk w różnych pozycjach, niby zamkowe straszydła. Teraz dziewczyna przyglądnęła się im na spokojnie. Były tak brzydkie, że aż ciekawe. Tak samo jak Bestia.  
Wolała nie myśleć, że czai się gdzieś w głębi zamku. To, co zrobił jej wczoraj... Zastanawiała się, jak wiele godności będzie musiała jeszcze poświęcić, aby przeżyć. 
W końcu udało jej się znaleźć boczne wyjście prowadzące do ogrodu. Dotyk bladych promieni słońca przyniósł jej jakieś ukojenie. Stąd mogła przyjrzeć się całemu zamkowi. Za dnia nie wyglądał już tak złowrogo. Po prawdzie, wydawał się bardziej intrygujący niż przerażający, niczym skrawek historii zagubiony w czasie. Wiekowy olbrzym, który zasnął... I nie wiadomo, czy kiedykolwiek znów się przebudzi. Bella patrzyła na jego smukłe, wysokie wieże  kamienne palce niemalże stykające się z jasnoszarym niebem. Przyprószone śnieżnym puchem mury, jakby sklejone sennością powieki. Rdzewiejące dachy i kopuły, które niegdyś mogły mieć złotą barwę, ropień na oczach. Wyblakłe witraże w oknach, tak jak skóra u stuletniego starca. Ta twierdza była... p r z e k l ę t a. To słowo przyszło znikąd, ale wydawało się właściwe. Przeklęte, potępione zamczysko.
Przestań bujać w obłokach! warknęła Bella do siebie. Nie przyszła tutaj, aby rozpływać się nad architekturą twierdzy lub snuć domysłów. Miała zadanie, jedyny powód, dla którego jeszcze żyła. I pozostawało jej coraz mniej czasu.
Przyśpieszyła, wypatrując wszelkiego rodzaju roślinności. Wspinające się po murach łodygi jednakże nie kończyły się czarnymi różami, a dziko rosnące po bokach ścieżki kwiaty miały jedynie jasne barwy. Bella doszła do czegoś, co kiedyś mogło być ogrodem. Minęła żelazną bramę. Było to miejsce zapuszczone i zasnute śniegiem. Po środku stała okrągła, wyblakła fontanna, z której nie leciała woda. Wijące się po niej pnącza oplatały ją niczym zielone dłonie kochanków. Wokoło tkwiły przysychające grządki krzewów o białych i czerwonych różach, a nieco dalej ogołocone z liści drzewa, szkielety szepczące na wietrze. Bella cierpliwie obeszła to wszystko, ale nigdzie nie znalazła ani jednego czarnego płatka. Zaczynała podejrzewać, że Bestia zlecił jej to zadanie, wiedząc, że nie będzie mogła go wykonać.
No dobrze, to nie może być coś oczywistego — pomyślała dziewczyna, stojąc wśród podeptanych grządek. Jeśli miałabym ją znaleźć w ogrodzie, nie byłoby zabawy. Nie, czarna róża na pewno rośnie w jakimś skrytym miejscu.
Westchnęła ciężko i ruszyła dalej, obchodząc część zamku, która mogłaby się zwać wschodnim skrzydłem. Była większa od zachodniej, a łączył je długi korytarz o łukowatych oknach bez szkła. Bella uporczywie szukała zwęglonych murów lub innych oznak zniszczeń spowodowanych przez pożar. Nic takiego jednak nie znalazła. Zamek milczał. Cienie się wydłużały.
Dziewczyna miała wrażenie, że jest obserwowana. Bestia na pewno dobrze się bawił, widząc, jak wraz z zachodzącym słońcem na twarzy jego ofiary rośnie strach i frustracja. Bella zaczęła się zastanawiać, czy tak czuł się jej ojciec, kiedy był więziony w tym zamku. Czy też drżał z mnogości emocji, wiedząc, że każda chwila przybliża go do śmierci?
Myśli o ojcu i domu nie były krzepiące. Bella w pewnym stopniu rozumiała postępowanie rodziciela — czasem cierpienie było zbyt wielkie, by je unieść, niemniej nie mogła mu wybaczyć, tak ją o to prosił. Po prostu nie mogła, ponieważ sprawił, że poczuła się bestią we własnym domu. Wiedziała, że ojciec nie kocha jej tak jak pozostałych dzieci, wiedziała, że nieraz jest źródłem jego zagniewania, niemniej teraz dobitniej niż kiedykolwiek poczuła się odtrącona przez jedną z najbliższych jej osób. Pojawiało się pytanie: czy gdyby była inna, nie zostałaby złożona w ofierze potworowi?
Myślała również o Gastonie i swoich siostrach. Zapewne już odkryli, że jej nie ma. Jak ojciec im to wyjaśni? Czy wymówi się ucieczką, a może wymyśli jakąś inną bajeczkę? Z pewnością nie wyzna im prawdy. Margot i Brigietta uwierzą, w co tylko powie ich kochany papa, ale Gaston… może on zastanowi się, gdzie przepadła jego siostrzyczka? Zawsze był bystry, może jakoś odkryje prawdę? Może przybędzie do zamku, by ją ocalić?  
Nie… To były naiwne myśli. Bella została teraz skazana na siebie i musiała dalej toczyć grę z Bestią.  

*

Po kilku godzinach obchodów całej okolicy wewnątrz murów twierdzy Bella ledwo mogła złapać dech. Jej policzki były zaróżowione z wysiłku, usta zdrętwiałe z zimna, a serce ściśnięte od obaw. Nie tylko zresztą serce. Od dawna nie miała nic w ustach i powoli zaczynała widzieć mroczki przed oczami. Może powinnam poszukać w środku? Słońce jednak już zachodziło za białymi zarysami gór, świat powoli ciemniał, a nadzieje gasły. Dziewczyna nie zdołałaby przeszukać całego zamku, nie miała już na to czasu. Wydawało jej się, że jest już bardziej martwa niż żywa. 
Zatrzymała się pod wiaduktem, czując w oczach słone łzy.
— Twój czas się kończy, piękna… — usłyszała gdzieś ponad sobą.
Zadarła głowę, ale Bestia mógł być każdym z przycupniętych na dachu gargulców. Jej mina stwardniała. Bella wiedziała, że przegrywa, jednakże nie miała zamiaru dać mu ostatniej satysfakcji. Jeśli za chwilę miała umrzeć, chciała to zrobić z godnością. Nie będzie już więcej błagać. Pozostanie dzielna.    
Słońce było już niemal niewidoczne. Nad szczytami gór unosiła się tylko słaba warstewka różu. I nagle Bella go ujrzała.
W ostatnim tchnieniu słońca jej oczom ukazały się resztki usypanego z drewna stosu, który stał nieuprzątnięty od wielu lat. Był po części zasypany śniegiem, dlatego wcześniej nie zwróciła na niego uwagi. Teraz jednak uderzyła w nią pewność. W miejscu, gdzie wszystko spłonęło. Tak, mamo, tak!
Bella biegiem rzuciła się w stronę zgliszczy. Nie bacząc na nową sukienkę, opadła na kolana przed porozrzucanym drewnem i zaczęła szukać. Serce biło jej jak oszalałe, znów ożywione. Wiedziała, że teraz wszystko rozegra się w ciągu kilku sekund.
Róża tkwiła na samym środku stosu. Kolczasta łodyga, złożone płatki czarne jak atrament, kwitnąca pomimo zimy. Bella bez namysłu zerwała kwiat. Wtedy przeszedł ją niezrozumiały dreszcz — jakiś gniew, strach, a potem siła. Ostatnie promienie słońca zgasły za horyzontem.
Bella obróciła się.
Za nią stał olbrzymi, złowieszczy cień z rogami.
Nagląco wyciągał ku niej swoje zgniłoszare szpony.
Bella wręczyła mu różę. Dyszała, jej policzki płonęły, oczy błyszczały. Dotarło do niej, że wygrała. Był zmierzch, a ona wciąż żyła. Ulga nigdy nie była tak słodka.
Bestia wykrzywił swoje brzydkie usta w zagadkowym uśmieszku. Zaciskał palce na otrzymanej róży, a w jego oczach pojawiło się jakieś nowe uczucie.  
— W ostatniej chwili.
I nagle wyciągnął ku niej wolną rękę, zakończoną długimi, pożółkłymi paznokciami. Bella zawahała się. Potem przełknęła wstręt i przyjęła ten gest, podnosząc się z klęczek. Wygrana dodała jej śmiałości.
— Po prostu do końca trzymałam cię w niepewności, panie.
W spojrzeniu Bestii zamigotało rozbawienie.
— Ach, tak — przyznał uprzejmym tonem. — W takim razie teraz chciałbym zaprosić cię na kolację. Po dzisiejszych poszukiwaniach z pewnością musisz być… strudzona.
Bellę zaskoczyła ta zmiana tonu. Przypomniała sobie słowa matki we śnie, a w jej sercu wykiełkowała nieufność. Niemniej była tak głodna, że nie stać ją było na dumny opór. Skinęła głową i ruszyła za potężną sylwetką stwora. 


*

Jadalnia sprawiała wrażenie nieużywanej od wielu lat. Jej ściany przyozdabiały srebrzyste pajęczyny i poszarpane gobeliny. Zaciągnięte na okna kotary były ciężkie i wyblakłe, a przyczajone w górze płaskorzeźby skąpane w cieniu. Po kątach leżały roztłuczone naczynia, których nikt nie kwapił się zbierać. Każdy krok sprawiał, że z zimnej posadzki zrywały się drobinki kurzu.
Jednakże długi, mahoniowy stół lśnił czystością. Stał na nim półmiski ze świeżo przygotowaną pieczenią, talerze z owocami oraz dzbany wina. Mrok rozganiały dwa trójramienne świeczniki. Zasiadających po dwóch stronach stołu Bellę i Bestię oddzielała złotawa smuga miękkiego światła.
Dziewczyna czuła się, jakby jadła na cmentarzysku. Jakby ona i jej towarzysz byli jedynie duchami snującymi się wśród cieni dawnej potęgi.
Bella częstowała się pysznościami z dozą chłodnej, wyważonej uprzejmości. Nie miała pewności, czy ta wieczerza nie jest jakimś podstępem, próbą uśpienia czujności. Ponadto apetyt odbierał jej sam gospodarz. Stwór chwytał w dłonie spływające tłuszczem mięso i rozrywał je ostrymi, pożółkłymi kłami, po czym popijał haustem wina. Posilał się bardziej jak dziki drapieżnik niż człowiek. Ale jeśli wyglądałabym tak jak on, czy również nie jadłabym w bardziej prymitywny sposób? — przeszło jej bezwiednie przez głowę. Wiedziała, że potężne palce miałby problem z utrzymaniem widelca, a co dopiero pokrojeniem mięsa. 
A wątpiła, że jej obecność coś zmieniała.
Bestia w przerwach pomiędzy pożeraniem kolacji zerkał uważnie na swoją towarzyszkę. Wydawał się zadowolony, że korzysta ona z bogactw jego uczty i zaciekawiony, jak się dalej zachowa.
— Widzę, że kolacja ci smakuje, Bello — zauważył w pewnej chwili. Skinęła głową, podejmując wyzwanie.
— Tak, jest wyśmienita.
— Cieszę się, piękna.
Zmarszczyła brwi. Nie lubiła, kiedy tak się do niej zwracał. Coś wtedy przeszywało ją dreszczem.
— Dlaczego mnie tak nazywasz, panie?
— Wolałabyś, abym obrażał twoją urodę? Nazywał szpetną, pokraczną? — Gwałtownie zatopił palce w kolejnej porcji mięsa. — Musisz przyznać, że byłoby to nie na miejscu. Każdy ma w sobie więcej piękna niż ja.
Bella się z tym zgadzała, nie chciała jednak powiedzieć tego na głos. Miała wrażenie, że Bestia ją sprawdza. Był sprytny, zadziwiająco sprytny, jak na ociężałego, rogatego stwora. Nie złapiesz mnie w słowną pułapkę.
— Uroda jest sprawą drugorzędną. — Uśmiechnęła się swoim półuśmiechem. Cieszyła się, że udawało jej się zachować spokój. Stwór przyglądał jej się przez chwilę, a potem zmrużył oczy w zadowoleniu. Wziął do ręki puchar wina. Jego palce sprawiały wrażenie tak niezgrabnych i silnych, że w każdej chwili mogłyby roztłuc naczynie.
— A zatem jak ci się podoba mój zamek, Bello? Dziś zdążyłaś go trochę poznać.
Dziewczyna zaprzestała krojenia pieczeni.
— Jest piękny — przyznała szczerze, po czym wzruszyła ramionami. — Ale co ja mogę wiedzieć o zamkach? Wcześniej żadnego innego nie widziałam.
— Kiedy byłem… młody, wszędzie roiło się od takich twierdz, większych lub mniejszych… — Bestia uniósł swój puchar w niewypowiedzianym toaście. — Możliwość ich zdobywania była prawdziwą rozrywką!
Zdobywanie twierdz? Masz na myśli zakradanie się w ciemnościach, kruszenie bram i rozszarpywanie mieszkańców? Tylko tak Bella potrafiła sobie wyobrazić rozrywki takiego potwora. Milczała więc, znów uśmiechając się leciutko, aby go nie drażnić. Tego wieczora stwór wydawał się być w dobrym humorze. Może dlatego, że wreszcie coś się ożywiło w jego zamku; dostał upragnioną rozrywkę? Niemniej wciąż stąpała po kruchym lodzie.
Przez pewien czas znów nic nie mówili. Słychać było jedynie stukania sztućców i brzęk pucharu odkładanego na stół.
— Dlaczego te naczynia są tak czyste? — odważyła się zapytać dziewczyna, gdy skończyła posiłek. Wspomniała oblekające komnatę pajęczyny i kurz. — Nie chcę zabrzmieć nieuprzejmie, ale ten zamek jest niemalże ruiną, a one…
Bestia uśmiechnął się drapieżnie.
— Magia, Bello, magia.
— Magia… — Dziewczyna zerknęła przelotnie na swój serdeczny palec, a w jej oczach pojawiło się mimowolne światełko zaciekawienia. — Jak magiczny pierścień, który mnie tu sprowadził?
— To tylko jeden z kilku moich zadziwiających przedmiotów, które pożyczyłem ze skarbca pewnej uroczej wiedźmy… Nie są to jakieś potężne czary, ale dzięki nim mogę zapewnić tu trochę czystości, wyprawić ucztę z niczego… czy przygotować dla ciebie suknię.
— Rozumiem. — Przejechała dłonią po fałdzie swojej jasnoróżowej kreacji. — Dziękuję za nią.
— Drobiazg, moja piękna.
Bella ponownie uniosła wzrok, widząc, jak sylwetka siedzącego naprzeciwko stwora drży lekko wśród cieni. Ta miła pogawędka z oprawcą była zastanawiająca. Dziewczynę ogarnęła fala odwagi. Teraz to ona postanowiła go zaskoczyć, rzucić wyzwanie. Pochyliła się do przodu.
— Dlaczego stos był miejscem, gdzie wszystko spłonęło?
Po szkaradnej twarzy Bestii przemknął cień zaskoczenia, może nawet lęku. Nozdrza mu drgnęły.
— Skąd o tym wiesz?
Uśmiechnęła się chytrze.
— To moja sprawa. Zadałam ci pytanie, panie.
— Chcesz ze mną pogrywać, dziewczyno?
— Chcę tylko zrozumieć. — Bella wiedziała, że przekracza granicę, ale ciekawość i satysfakcja z jego zdezorientowania były słodsze niż rozsądek. — Ta róża nie wzięła się znikąd. Kto spłonął na tym stosie? 
— Śmiesz o to pytać? — Obnażył zęby. — Ty?! Jesteś moim więźniem! Ładnie ubranym, nakarmionym, ale więźniem! Jeden mój kaprys może odebrać ci życie, czyżbyś zapomniała?  
Bella miała wrażenie, że świece wokół nich nagle zaczynają gasnąć, a powietrze ścina mróz. W tej chwili czuła się jednak tak pewnie, że nie dała się zastraszyć.  
— A zatem jednak pokazujesz mi, kim naprawdę jesteś. Usiłuję cię rozgryźć, Bestio — wyznała z goryczą. — Przed kilkoma dniami omal nie zabiłeś mi ojca, wczoraj igrałeś z moim strachem, dziś zapraszasz mnie na kolację…! Ale teraz widzę, że twoja twarz odzwierciedla zepsucie duszy!  
— Jak śmiesz?! — Bestia gwałtownie wstał, strącając ze stołu nieszczęsny talerz. Pan zamku wyglądał teraz jak prawdziwy potwór, nieokiełznany i żądny mordu. Jego rogi połyskiwały złowrogo, szpony były rozczapierzone… ale w oczach na moment przemknął niezrozumiały lęk. — Jak śmiesz, ty mała, nędzna, głupia pijawko?! Cofnij te słowa!
I ruszył w stronę dziewczyny. Bella już zrozumiała, że popełniała błąd. Podniosła się z krzesła i chciała uciec, ale stwór naraz był przy niej i chwytał ją za kołnierz sukni.
— Cofnij je! — zaryczał. Zasłoniła się rękami.
— Dobrze, cofam!
Poluzował uchwyt, ale jej nie puścił.
— Nic nie rozumiesz — wycedził. W jego błękitnych oczach płonęła furia. — I nigdy stąd nie wyjdziesz! Nienawidź mnie lub kochaj, ale już nie opuścisz tych murów żywa! 
Popchnął ją do tyłu. Bella upadła boleśnie na zimną posadzkę. Drżała. Jeszcze przez moment spoglądała w rozjuszone oczy Bestii, po czym wstała i co sił wybiegła z jadalni. Jak najdalej od niego.
Na szczęście nie próbował jej zatrzymać. 


*


Mam nadzieję, że liczne opisy zamku was nie znudziły, ale zależało mi na tym, aby wszystko dokładnie przedstawić. Jak widać, zmieniłam również szablon, żeby wnieść tutaj nieco świeżości, no i też oddać klimat najnowszych notek :P 
Niebawem ma wyjść nowa ekranizacja Pięknej i Bestii, czekam na nią z niecierpliwością! :) 

19 komentarzy:

  1. Kocham Twoje cudowne opowiadanie. Opisy... Sprawiają, że chcę więcej i więcej.
    Zazdroszczę Ci talentu. Proszę, pisz dalej . Niecierpliwie czekam na następny rozdział.
    „Nienawidź mnie lub kochaj”... Ciekawe, jak to rozegra nasza Bella *-* A jej ojca szczerzę nienawidzę ;-; Tak się po prostu nie robi... .
    ~ Leah

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, dziękuję Ci ślicznie za każde miłe słowo, to motywuje! ^^
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Opisy naprawdę oddają całą atmosferę opowiadania. Jest tajemniczo, mrocznie, samotnie. To naprawdę cud, że dziewczyna odnalazła różę akurat wtedy, gdy kończył się czas. Bestia był zbyt miły podczas kolacji, dlatego jego furia i władczość na końcu, wcale mnie nie zdziwiły. Jaki los czeka Bellę w tym zamku?

    Pozdrawiam. I też czekam na nową ekranizacje tej baśni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :)
      Ooo dobrze wiedzieć, że nie jestem sama :P
      Pozdrawiam.

      Usuń
  3. Ha Bella to wspaniała dziewczyna.
    Wiedziałam, że daje radę sobie poradzić ze wszystkim.
    Chociaż Bestia niczego jej nie ułatwiał. Normalnie powaliłas mnie tym rozdziałe na kolanach. czytając czułam ciarki na plecach. To niesamowite wiesz? I ta rozmowa na końcu Belli i Bestii. Przez chwilę myślałam, że się dogadają, ale to zbyt łatwe.
    Pewnie jeszcze nie raz będzie okrutny wobec Belli.
    Po za tym wprowadziłaś niesamowity klimat, który ukochałam!
    No cóż nic dziwnego że od tak dawna jestem Twoją wielbicielką że już zapomniałam kiedy.
    Pozdrawiam mocno <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie Ci dziękuję za miłe słowa :) Faktycznie jesteś ze mną długo, z czego bardzo się cieszę i doceniam ^^
      Nie chciałam, żeby było za łatwo. Dogadać się ze zdziczałym zgorzkniałym, przeklętym księciem nie będzie łatwo ;)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  4. Uhm, przyznaję potrafisz nieźle zaskakiwać.Pomimo długich doświadczeń z twoim wersjami baśni czuje się oszołomiona. Nienawidź mnie lub kochaj, to znaczące motto. Przeczucie każe sądzić, iż ma jakieś znaczenie dla owej dwójki skazanych na siebie więźniów. Jakby nie patrzeć niegdysiejszy książę też nim jest. Bella odnalazła różę dzięki wskazówkom widma ze snu, ale walka, dopiero się rozpoczęła. Gdześ w głebi duszy liczę na to, że nie zostanie zabita, a miłość pokona wszystkie przeszkody. Mimo całej grozy Bestia, raczej zachował krztynę ludzkich odruchów. Może waśnie pożądanie ich uratuje, co za paradoks, czyż nie? Sceny erotyczne z potworem wbrew pozorom nadadzą całości jeszcze bardzej mroczny klimat. Najbarze wyczekuję na retrospekcję niegodziwego władcy zamku... Przecież nikt nie rodzi się zbrodniarzem. Wbrew niektórym twierdzeniom. Coś czyni nas bezdusznymi socjopatami, albo nie. Od dzieciństwa zależy najwięcej Niech Cię poniesie fantazja byle nie za bardzo... Paradoksalnie oddalenie od rodzinnego domu, to korzystna okoliczność dla Pięknej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie, cieszę się, że zdołałam Cię zaskoczyć :)
      Trafnie to ujęłaś, obydwoje są więźniami, co zresztą będzie wspomniane w następnych rozdziałach ;)
      Retrospekcje z dzieciństwa i dorastania Luciena również się pojawią.
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  5. O wiele bardziej wolę akcję od opisu, ale rozdział jest na prawdę świetny, czuję niedosyt z powodu małej ilości akcji, ale jakoś przeżyję �� i też idę na Piękną i Bestię z moją BF ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dziękuję bardzo ^^
      Mam nadzieję, że się nie zawiedziemy.

      Usuń
  6. Opisy są ważne, a Ty z nimi sobie poradziłaś. Można było sobie wyobrazić zamek Bestii. A poszukiwanie czarnej róży było idealnym momentem na zobrazowanie całego miejsca.
    No i Bella się doigrała. Poruszyła drażniący temat Bestii i sielanka przy stole się zakończyła. Ciekawa jestem, co się wydarzy dalej.
    Co do szablonu, jest naprawdę śliczny, bardzo wpasowanych w klimat opowiadania, ale wolałam tamten wcześniejszy - miał większą szerokość postu, dla mnie obecny jest zbyt wąski... :)

    Pozdrawiam serdecznie :*
    http://written-heart.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! :)
      No mnie też ta szerokość nieco przeszkadza, ale naprawdę ciężko mi było znaleźć pasujący i istniejący jeszcze szablon :( Niebawem pewnie go zmienię na coś innego ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  7. Ha, ja też czekam. Premiera dopiero 17, więc trzeba trochę się poniecierpliwić. XD
    Super rozdział. Opisy nie były nudne, a raczej dodawały realności całej sytuacji. W końcu zamek nie lśnił czystością.
    Nowy szablon jest jednak...hm. Widziałam dwa poprzednie. Mam wrażenie, że za każdym razem zmniejszasz ten przedział, w którym znajduje się tekst, żeby tylko nadać rozdziałom długości. Mnie się nie podoba, ale to tylko moje zdanie i nie mylić z podejściem do opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^^
      No rozumiem, chociaż akurat tutaj nie mam wpływu na szerokość tekstu, taka po prostu już była i nie jestem w stanie jej zmienić :( Generalnie zamówiłam sobie szablon i liczyłam, że jego tu wstawię, ale od dwóch miesięcy nie mam żadnego znaku... Także na razie zostanie ten, mam nadzieję, że parę rozdziałów z nim przetrzymacie ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Nie przejmuj się ilością opisów, bo są one bardzo potrzebne. W końcu musimy znać świat, w którym przyszło żyć Belli, prawda? Opisy stanowią istotną część fabuły, bez nich nie można byłoby wyobrazić sobie zamku, czy okolicy, w której on stoi, a piszesz tak pięknie, że przychodzi mi to z niezwykłą łatwością :)
    Jak widać sen o matce przyniósł jej zwycięstwo, chociaż nie wiem, po co Bella miałaby zrywać czarną różę, skoro Bestia nigdy tego nie robiła. Taki kaprys trochę, bo chociaż wiem, że to miała być gra, to jednak ma ona chyba znacznie głębsze znaczenie. Ta czarna róża coś oznaczała, prawda? Pewnie była tą czarownicą, którą zapragnął zły książkę. Widzę też, że magia odgrywa tu znaczną rolę, w sumie to nawet dobrze, chociaż boję się, że potem obróci się ona przeciwko Bestii albo Belli. Ktoś na pewno przez nią ucierpi, chyba że to nieszkodliwy dodatek do wszystkiego.
    Świetnie ukazała kontrast między Bestią i Bellą w jadalni. To, w jaki sposób oboje spożywali posiłek był bardzo znaczący, choć pewnie mogłoby się wydawać, że mało istotny. Oczywiście, Bestia mógł użyć sztućców, trochę większych niż te przeznaczone dla Belli, ale był kimś kto dawno zatracił ludzkie odruchy; samo pożeranie kolacji było wielce wymowne i wzbudza wstręt ( nie znoszę ociekającego tłuszczem jedzenia XD ). Bella musiała na to patrzeć i słuchać jego mlaskania i tak dalej, dziwię się, że zdołała wytrzymać tyle.
    Zabawa z Bestią może okazać się dla dziewczyny zgubna, bo on jest nie tyle przebiegły, co nieprzewidywalny, więc ciężko ocenić, co zrobi w danej chwili, a widzę, że Bella jest odważna, ale chyba trochę przesadza. To znaczy, przesadza, jeśli chodzi o Bestię i może sobie napytać biedy.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział! <3
    Pozdrawiam gorąco! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za motywujący komentarz ^^ Bardzo mi miło wiedzieć, że moje opisy były znośne i potrzebne :) Zamek Bestii to jednak ważny element(zawsze mnie fascynował) i chcę go jak najlepiej przedstawić.
      Masz rację, czarna róża to nie tylko zwyczajny kwiat i jeszcze do niej wrócimy ;)
      No Bella ma tendencję do napytania sobie biedy przez swój niewyparzony język :P
      Pozdrawiam również :*

      Usuń
  9. Mroczny, ale przy tym niezwykle klimatyczny jest ten rozdział! :D
    Matko, uwielbiam Bestię... I nawet nie wiesz jak się cieszę, że jest go aż tyle!
    Opisy bardzo mi się podobały, zwłaszcza liczne metafory, których użyłaś. Opisy nie wyszły ani przerysowane, ani sztuczne, takie w sam raz, dobrze wkomponowane w całość.
    Irytacja i wściekłość Bestii jak najbardziej na miejscu, i w sumie na to nawet czekałam. Opisywanie jego impulsywności wychodzi cię niezwykle ciekawie.
    Uwielbiam Bellę. Jest doskonałym odzwierciedleniem tej baśniowej, ale ma w sobie jeszcze takie 'coś', co sprawia, że jednak jest wyrazistsza, bardziej naturalna. Ogólnie kreacja bohaterów mnie zdecydowanie zachwyca, ale to wspominałam już wielokrotnie ;)!

    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo za tyle miłych słów, cieszę się, że trafiłam do Twojej wyobraźni :D Zwłaszcza, że na kreacji Belli i Bestii najbardziej mi zależało.
      <3

      Usuń
  10. Opisy zamku mnie nie znudziły tylko zaciekawiły.
    Cieszę się, że Bella wygrała pierwszą rundę. Ciekawe, czy dowiemy się co to za stos.
    Szkoda, że Bella nie umiała zatrzymać swojej ciekawości tylko w myślach.

    OdpowiedzUsuń