niedziela, 20 listopada 2016

[V] Słowa wśród dymu


   Nieszczęsne dzieci — pomyślał Hugo Maurice, kiedy przez uchylone drzwi spoglądał na swoje pogrążone w smutku córki. Od zatonięcia ukochanych statków minęły już trzy tygodnie, a widmo smutku wciąż nie opuszczało rezydencji. Wręcz przeciwnie, rosło i kłębiło się nad ich głowami niczym trujący dym.   
Dla mężczyzny stanowiło to nowość — odkąd pamiętał, wiatr wiejący w jego żagle był zawsze pomyślny. Teraz Hugo miał wrażenie, że całe lata pracy, starania, by dołączyć do kręgu miastowej arystokracji, nadzieje jego żony Jovity… wszystko to poszło na marne. Mężczyzna czuł się opuszczony i oszukany. Jakby przegrał partię z losem, nie rozumiejąc nawet dlaczego. 
Jednakże wraz tą chwilą pojął, że w tym wszystkim najbardziej żałuje swoich dzieci. Margot wydawała się jak wyciągnięta z obrazka — piękna, próżna i obiecująca. Niejeden dżentelmen wodził za nią wzrokiem, a ona sama niebawem miała stanąć na ślubnym kobiercu z dziedziczącym fortunę panem Leroyem… Marzyła o tym, jej ojciec o tym wiedział. Uważał również, że zasługiwała na szczęście… Teraz jednak wyślizgnęło się jej ono z rąk, a Hugo nie mógł już zrobić niczego, co by uratowało sytuację. Nikt nie chciał wiązać się z córką zubożałego kupca. 
Brigietta również straciła szansę na dobrą partię. Była jeszcze słodsza i głupsza niż jej starsza siostra i zapewne miało minąć wiele czasu, nim wreszcie zrozumie, że jej życie nie będzie bajką. Każdy ojciec chciał oszczędzić swej córce takiego rozczarowania.
A Bella… Ona także wydawała się nieszczęśliwa, a książki stały się dla niej nie tylko rozrywką, ale też i ucieczką od ponurej prawdy. Była to córka krnąbrna jak kolec róży. Najmniej ukochana przez ojca, a najbardziej uwielbiana przez zmarłą przed czterema laty matkę… Hugo nieraz miał ochotę zamknąć ją w pokoju albo nawet przetrzepać skórę. Jego ojciec zapewne właśnie tak by postąpił. On jednak został ulepiony z łagodniejszej gliny. Nie sądził, by przemoc była rozwiązaniem. W duchu liczył, że kiedy Bella poślubi jakiegoś porządnego, zdecydowanego dżentelmena, porzuci swoje nonsensy. Kobiety stworzono do zajmowania się dziećmi oraz domem, a nie walczeniem o lepszy świat. Niestety utrata statków jej również odebrała tę szansę. 
Mężczyzna nie chciał nawet myśleć o Gastonie, o jego pierworodnym dziecku i dziedzicu; młodym, śmiałym mężczyźnie, który z takim zapałem przygotowywał się do przejęcia handlowych obowiązków ojca. Hugo zamęczał się świadomością, że gdyby wyprawił statki w drogę trochę wcześniej, teraz jego dzieci wciąż miałyby przyszłość.
Dzisiejszy wieczór przelał czarę goryczy. Margot płakała tak żałośnie, że poruszyłaby nawet kamień, a Hugo Maurice przecież nie był aż tak bardzo pozbawiony uczuć. Mężczyzna czuł się jak szczur zapędzony w kozi róg. Szukał ucieczki... 
Jak przez mgłę pamiętał moment, w którym przeszedł z powrotem przez hol, nałożył na siebie ciemny płaszcz, wsunął w kieszenie monety i wyszedł. Na zewnątrz powitała go listopadowa pogoda. Zimny, porywisty wiatr, brudne kałuże zasychające na bruku po ostatniej ulewie i ciemniejące niebo, na którym na próżno szukać zachodzącego słońca. 
Hugo szedł szybkim krokiem, nie zastanawiając się już, czy któraś z mijających go twarzy należy do dawnego znajomego. Wraz z zapadającym nad miastem zmrokiem stał się niemalże niewidzialny; był tylko jedną z dusz szukających wytchnienia.
W pewnym momencie skręcił w słabiej oświetloną uliczkę. Mijał teraz rozwalające się budynki i grupki ciasno zbitych przechodniów, aż w końcu natrafił na piwiarnię. Za dnia zapewne nawet by na nią nie spojrzał, ale pod osłoną nocy wyglądała zachęcająco. Wyłaniała się spośród bladych smużek mgły, a w jej oknach tańczył radośnie ogień. Nie było to miejsce, do którego zwykł wcześniej chodzić tak szanowany człowiek jak Hugo Maurice, niemniej teraz nie miało to znaczenia. Kupiec chciał choć na chwilę zapomnieć o trapiących go zmartwieniach, a wolał nie pokazywać się w „zacnym” towarzystwie w obawie przed szeptami i odwracającym się plecami. Tutaj przynajmniej nikogo nie będzie interesowało, kim jest. Tutaj dla każdego będzie jedynie siwowłosym mężczyzną, który przyszedł się napić.
W środku przywitała go brązowozłota poświata wiszących w górze świeczników. Ciepło trzaskającego w kominku ognia dla przybysza z zimnego, wieczornego spaceru było przyjemną odmianą. Gwar rozmów i pajęczyny szarawego dymu tytoniowego pozwoliły mu czuć się jakby za zasłoną. Hugo nieśpiesznym krokiem mijał stoliki, przy których siedzieli prości ludzie przykładający do ust kufle piwa lub grający w karty. Odgłosy śmiechów podpitego towarzystwa mieszały się z rzucanymi w razie przegranej przekleństwami. Tutaj wszystko toczy się innym rytmem — zauważył mężczyzna i choć coś w nim wzbraniało się przed tą opinią, czuł się w tym miejscu właściwie. Tutaj, wśród ludzi, którzy również wiele stracili i nie mieli pojęcia, co przyniesie dla nich jutro.
— Piwo — rzucił niedbale do stojącego za ladą barmana, wyciągając z  kieszeni kilka monet. Wąsaty mężczyzna skinął głową i zabrał się za nalewanie. Ledwo zerknął na twarz gościa. Widocznie nie obchodziło go, czy pijący u niego ludzie są szumowinami i złodziejami, czy też staczającymi się na dno kupcami.
Hugo od razu wziął porządny łyk ze swojego kufla, a dopiero potem zaczął przepychać się pomiędzy rzędami stołów. Wciąż czuł pulsujący w sobie ból, dlatego cieszył się, że może go zagłuszyć gorzkim smakiem alkoholu i rozlewającym się po ciele ciepłem. Pił iście nie po dżentelmeńsku. Ciągnął złaknione łyki, a stróżki trunku spływały po jego białej brodzie. Nieraz się przy tym krztusił, w pewnych momentach nawet śmiał… Fakt, że znalazł się w takim miejscu, napawał go jakimś niemądrym rozbawieniem.
W pewnej chwili wśród półmroku piwiarni przemknął cień.
Hugo zamrugał gwałtownie, ale przysiadająca się do jego stolika postać zdawała się jeszcze bardziej materialna niż moment temu. Była to kobieta — stara kobieta, w gwoli ścisłości, o twarzy jak pomarszczona śliwka i przerzedzających się włosach barwy cygaretowego dymu. Miała na sobie jakieś połatane fałdy materiału, które kiedyś mogły być ciemnofioletową suknią. Ramiona okrywały jej szale z błyszczącymi cekinami.
— Czy dotrzymać ci towarzystwa, panie? — spytała chropowatym głosem, w którym pobrzękiwała nuta tajemnicy, jakby przybyszka wiedziała coś, czego mężczyzna nie wiedział. Ponieważ Hugo wypił już co nieco, na jego ustach pojawił się głupkowaty uśmieszek.
— Jesteś dziwką? — zapytał z politowaniem. — Wyglądasz na jeszcze starszą ode mnie…
Kobieta zmrużyła groźnie ciemne oczy, ale z jej wymalowanych na czerwień ust nie schodził chytry grymas.  
— Zapewniam cię, panie, że kiedyś byłam równie piękna i powabna jak tamte dziewczęta grzejące kolana mężczyzn przy ścianie… O tak, kiedyś mogłam zarabiać urodą, ale teraz pozostały mi jedynie opowieści i wróżby.
— A zatem nie dziwka, a wiedźma? Ha, wybornie!
— Niektórzy ludzie nigdy nie dostrzegą swojego szczęścia, nawet jeśli spojrzy im ono prosto w twarz. Dlaczego pijesz tu samotny, panie? Mogę poznać, że zwykle nie obracasz się w takich kręgach… — Jej pomarszczone palce płynnym ruchem zacisnęły się na kołnierzu płaszcza mężczyzny, niby szpony sroki. — Cóż za nędza przywiodła cię w te strony? I czy nie chciałbyś wiedzieć, jak odwrócić swój los?
Piwo szumiało w głowie kupca, a on sam mógł pojąć tylko tyle, że niespodziewanie budzi się w nim jakaś chora nadzieja. Tego wieczora był skłonny uwierzyć, że spotkał na swojej drodze wiedźmę. Był desperatem, który nachyla się gwałtownie nad stołem i pyta z podnieceniem:
— Czy masz jakieś karty, które wywróżą mi pomyślność? A może rzucisz zaklęcie? Mów, wiedźmo, co mam zrobić?
Oczy staruchy rozbłysły z zadowoleniem.
— Mogę ci pomóc. — Postukała się palcem brodę. — Jednakże za moją wiedzę oczekuję zapłaty.
— Dostaniesz wszystko, co mam w kieszeniach.
— Mogę zatem…? — Kobieta wyciągnęła nagląco dłoń poprzecinaną wystającymi żyłkami. Gdy mężczyzna patrzył na nią nieufnie, uśmiechnęła się niewinnie, odsłaniając pas pożółkłych zębów. — Z nas dwojga to ty jesteś dżentelmenem, zaufajmy więc twojemu słowu.
Hugo sięgnął do kieszeni, gdzie spoczywało jeszcze kilka monet. Zamierzał to wszystko wydać na trunki, jednakże tak naprawdę to nie one mogły mu pomóc. W końcu zacisnął palce na złocie i niemal wepchnął je starusze do ręki.  
— No dobrze, bierz to, wiedźmo, i mów!
— Możesz mówić do mnie Trit. Trit Wszystkowiedząca, tak mnie nazywają… I nie sądzę, bym była wiedźmą. Ludzie płacą mi za wiedzę. — Kobieta obejrzała pod światło otrzymane monety. Uśmiechnęła się z lubością. — Znam każdą plotkę, która zrodziła się na ustach, każdy sekret zamknięty w murach tego miasta. Ale na początku muszę wysłuchać twojej historii, dobry człowieku. Opowiedz mi, co to za nieszczęście się tu przywiodło, a ja znajdę sposób, by mu zaradzić.
Hugo był tak zdesperowany, że bez oporów wyznał wszystko poznanej przed chwilą kobiecie. Mówił o statkach, które wyruszyły w morze, by już nie wrócić, mówił o swoich cierpiących dzieciach i własnym wstydzie. Trit Wszystkowiedząca słuchała go z uwagą, w namyśleniu przesuwając długim pazurem po brodzie. Płomienie kominka tańczyły w jej kocich oczach. 
— A zatem potrzeba ci złota — stwierdziła zagadkowym tonem, jakby było to stwierdzenie najprostsze z możliwych, a zarazem coś bardzo istotnego. Hugo westchnął tęsknie.
— Bardziej niż czegokolwiek innego.
Nagle starucha zmieniła pozycję; wyprostowała się  i złączyła palce.
— Czy jesteś odważny, mój panie?
Hugo Maurice nigdy nie uważał siebie za tchórza. Nie obawiał się inwestować, jeśli widział szansę zysku. Z drugiej zaś strony bywał ostrożny i z uwagą dobierał karty, którymi chciał grać. Nigdy nie ryzykował bardziej niż powinien.
Tym razem jednak zamierzał. 
— Potrafię być, jeśli tego zechcę.
— Dobrze. Zdradzę ci teraz pewien sekret. Niewielu o nim słyszało, ale też niewielu na to zasługuje. — Oczy Trit migotały tajemniczo, kiedy zaczęła szeptać: — Na wschód od Portu Nadziei, za gęstym murem lasu, wśród gór o ośnieżonych szczytach stoi zamek. Niegdyś należał on do okrutnego króla, ale to było dawno, teraz stoi już pusty i zapomniany, spowity cieniem. W środku zachował jednak swe bogactwa. Jeśli uda ci się tam dotrzeć, odnajdziesz skrzynie klejnotów i srebra, wszelkie kosztowności, jakie sobie tylko wymarzysz.
To były piękne słowa i przez chwilę mężczyzna dał się im porwać. Ale pomimo sporej dawki alkoholu miał przebłysk rozsądku.
— Dlaczego mam ci ufać?
Trit wyszczerzyła zepsute zęby w najszczerszym ze swoich uśmiechów.  
— Nie ufaj, jeśli nie chcesz, ale pamiętaj, że tylko w jeden sposób przekonasz się, czy te bogactwa istnieją naprawdę.
I wiedźma odeszła tak szybko, jak się pojawiła. Hugo znów został sam, z niemalże opróżnionym kuflem na stole i rozdarciem w sercu. Oczyma wyobraźni widział ten wspomniany zamek — piękny, wysoki, o wnętrzu wypełnionym srebrem i złotem. Widział również uśmiech swych dzieci oraz cień zawstydzenia na twarzach „przyjaciół”. Gdyby zdobył choć część ukrytej wśród gór fortuny, wszystko byłoby jak dawniej. Koszmar odszedłby w zapomnienie.
Hugo chwycił mocno kufel i pociągnął ostatni łyk. Coś w jego oczach płonęło.
— Zrobię to — powiedział sam do siebie. — Odnajdę ten przeklęty zamek. 

*


Dziś rozdział z perspektywy Hugona. Dodałam go dość szybko, bo jest krótki. Jak sądzę, nie spodziewaliście się w tej opowieści postaci Trit. Mogę powiedzieć, że kobieta jeszcze trochę tutaj namiesza :P 


16 komentarzy:

  1. Och, już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału! Jak sądzę pojawi się w nim Bestia. Mam przeczucie, że spotkanie to będzie wyjątkowo ciekawe.
    Rozdział opowiadany przez Hugo bardzo ciekawy i pozwalający nam spojrzeć na problemy rodu Maurice z innej perspektywy. Bardzo dobrze mi się go czytało, ale czuję lekki niedosyt, z powodu jego długości :D.
    Trit Wszechwiedząca, intrygująca postać, bardzo, bardzo ciekawa. Już nie mogę doczekać się aż uchylisz nam rąbka tajemnic :).
    Czekam na nowy rozdział z niecierpliwością!
    Pozdrawiam Cię cieplutko,
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale w Bestia pojawi się nie w następnym, a jeszcze w kolejnym rozdziale :D Ale cieszę się, że na niego czekasz. Ja też ;)
      Wiem, aż sama się dziwię, że tak krótko. Następne rozdziały będą jednak znacznie dłuższe, bo będzie się więcej dziać.
      Dziękuję ślicznie i również pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Szkoda, że taki krótki, ale bardzo mnie on cieszy. Oby więcej <3
    Cóż, ze strony Hugo wygląda to naprawdę źle. Nie ma się, co dziwić człowiekowi, który do tej pory nie tylko żył w luksusie, ale także widział swoje dzieci szczęśliwe. Ich dobro było dla niego ważne, więc jego upadek na pewno przysporzył mu trosk. Dzieci były dla niego ważne, chciał je otoczyć opieką i dać im wszystko, co najlepsze. Patrzenie na ich smutek, jak Margot została wzgardzona przez narzeczonego na pewno przyprawia go o niezwykły ból.
    Ta Trit jest baaardzo podejrzana. Ciekawa jestem, co chciała uzyskać swą opowieścią. Hugo pójdzie do tego zamku, lecz czy rzeczywiście był pusty? Na pewno nie. Sądzę, że tej starej kobiecie chodziło o Bestię, więc wyprawa tego człowieka może być misją samobójczą.
    Jak ona może namieszać, to ja nie wiem, ale nie mogę się doczekać więc!
    Pozdrawiam i życzę weny! :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :*
      Chciałam pokazać, że Hugo mimo wszystko martwi się o dzieci i ma na myśli ich dobro. I rzeczywiście nastały dla niego ciężkie czasy.
      Tak, słusznie nie ufasz Trit. Nigdy nie wiadomo, co takie osoby wiedzą i komu sprzedają tę wiedzę :P
      No i oczywiście zamek nie będzie stał pusty :P
      Pozdrawiam serdecznie ^^

      Usuń
  3. Krótki czy nie, przynajmniej coś się zadziało.
    Ładna szata graficzna. Nowa? (nie, wyprana w perwolu)
    Zabrakło mi po prostu wydarzeń. Coś się zadziało, ale mało ze względu na krótki tekst.
    Piszesz od razu na bloggerze, czy najpierw w Wordzie? I jak robisz pauzy?
    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, nowa :) Drugi raz padło na Emmę, chociaż nie tak sobie wyobrażam naszą Bellę :P
      Rozumiem. No, następne rozdziały będą już miały po 8-9 stron, więc liczę, że was to zaspokoi. I tak, piszę najpierw w Wordzie. Wtedy pauzy robię "-" ctrl i alt, wszystko razem naciśnięte.
      Pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Cyganka i jej wróżba dodała wszystkiemu tajemniczości. Wolę nie myśleć, co się stanie z Hugo, gdy przekroczy progi opuszczonego zamku. W końcu spotka go tam bardzo nieprzyjemna niespodzianka, czyż nie? Cóż, kradzież skarbów, to nie najlepszy pomysł. Nawet w skrajnej sytuacji. Jednakże do zawarcia umowy z Bestią musi dojść, wiec trudno o inne rozstrzygnięcie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, Trit to takie smaczek do opowiadania :)
      I wiem, że już zaczynacie się domyślać, jakim torem pójdą następne wydarzenia. Motyw kradzieży zostanie tutaj nieco rozbudowany o coś więcej niż tylko różę :P
      Dziękuję za komentarz ^^

      Usuń
  5. Szkoda mi rodziny Belli.
    Przeżywają prawdziwe piekło.
    I ta tajemnicza Wiedźma.
    czy tam Hugo pozna Bestię?
    Zdecydowanie za wiele pytań.
    I jakoś nie szkoda mi Margot.
    Ona od początku była dla mnie egoistką. Myślała tylko o sobie o nikim innym. Co innego Gaston i Bella.
    Pokazuj kochana kolejną część i wybacz opóźnienie.
    Ta bajka zdecydowanie przypadła mi do gustu i ją pokochałam od pierwszego prologu.
    Może pomyślisz o własnej wersji Kopciuszka czy Śpiącej królewny?
    Spod Twojej ręki wyszłoby coś wspaniałego.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! :D
      Racja, Margot głównie skupiała się na własnych przyjemnościach. Teraz dla wszystkich przyszło przebudzenie ;)
      Napisałam już wersję Kopciuszka, ale poszła trochę w złym kierunku i muszę ją mocno przemyśleć ;) Za Śpiąca Królewnę też bym się chętnie wzięła. Obecnie myślę o Czerwonym Kapturku, ale zobaczymy, co mi wena pozwoli stworzyć :P
      Pozdrawiam.

      Usuń
  6. W odpowiedzi na poprzedni komentarz napisałaś, że zanudziłabyś czytelników, gdybyś opisała stopniową przemianie tej rodziny, szczególnie Gastona. Naprawdę uważasz, że nie podawanie wszystkiego w sposób "był taki i taki, a teraz jest taki i taki" zanudza czytelników? Czy nie czyta się po to, by zobaczyć jak wydarzenia wpływają na poszczególnych bohaterów? Mam nadzieję, że w przypadku Belli nie będzie to takie ostre cięcie.
    Ten rozdział bardzo mi się podobał i muszę cię pochwalić za takie przyjemnie zbudowane zdania, są takie plastyczne (sam nie wiem jak je nazwać), ale czyta się szybko, a nie się męczy z przerostem formy nad treść.
    Podoba mi się, że w przypadku Hugo nie zastosowałaś ostrego cięcia,a co do starszej kobiety, to myślę, że będzie z niej ciekawa postać, ale że ona chce w tym wszystkim ugrać dla siebie więcej niż kilka monet, że wpędza Hugo w pułapkę i że ma w tym jakiś ukryty cel. Przyszło mi nawet do głowy, że Bestia może być jej synem albo, że któryś z sługów czy rycerzy Bestii nim jest, ale to by było chyba za bardzo zagmatwane.
    Podoba mi się też, że pokazałaś szczerą prawdę, że choć wszystkie dzieci się kocha, to nie wszystkie tak samo się traktuje i czasami to nie jest zależne od nas, rodziców. Po prostu z jednym dzieckiem dzielimy pasję z innym nie, jedno jest prostsze i jego wychowywanie to sam uśmiech, a inne jest kłopotliwe i przysparza nam siwych włosów. Jako ojciec mówię, że nie da się traktować wszystkich dzieci tak samo, choćby się bardzo chciało to zrobić i by się stanęło na rzęsach, to zwyczajnie niemożliwe. Tak samo jak nauczycielka nie jest w stanie traktować każdego ucznia tak samo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, ale w tym przypadku zmiana Gastona nie była tak istotna. Jak mówiłam, wszystko jeszcze przed nami. Nie chciałam się teraz szczególnie nad tym pochylać, bo akurat ta kwestia nie ma wielkiego wpływu na fabułę.
      I bardzo dziękuję!
      No, muszę Ci powiedzieć, że myślisz w dobrym kierunku, chociaż nie zgadłeś ;P
      Ja sama jeszcze nie znam się na rodzicielstwie, ale cieszę się, że udało mi się to realistycznie pokazać.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  7. Podoba mi się, że opowiadanie rusza do przodu, ale nie jestem pewna w jakim kierunku zmierza. Myślę, że wiedźma i jej nakierowanie akurat na ten zamek nie było czymś "bez powodu" i czymś "bez drugiego dna". Ja w tej wiedźmie dopatrywałabym się żony... matki Belli. Być może jest tylko snem, wyobrażeniem, jakimś magicznym sposobem dała radę ukazać się mężczyźnie. Takie rozwiązanie przypadłoby mi do gustu, ale jestem ciekawa jak ty to wszystko poprowadzisz.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział rzeczywiście krótki, ale przynajmniej trochę poczytaliśmy o samym ojcu Belli.
    Hugo w karczmie, popijający piwo... mężczyzna jest załamany, a bez oparcia żony, nie wie, co robić.
    I mamy pojawienie się Trit Wszystkowiedzącą, heh... i podstępem popchnęła Hugona w czeliści zamki Bestii :)

    OdpowiedzUsuń
  9. No i się zaczęło ;) Żal mi Hugo, ale wkurzyl mnie tą ucieczką do jakieś speluny by upić smutki. Ciekawe czy kobieta wiedziała o bestii, czy nie?
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy zabieg z tą Trit. Hugo pewnie wybierze się do zamku i spotka tam bestię. Ciekawe, czy Trit o niej wiedziała. Nadal żal mi córek Hugona. Dobrze, że wprowadziłaś karczmę. Może ich los się odmieni.

    OdpowiedzUsuń