sobota, 15 października 2016

[III] Dotyk jesieni

Doktor Rivau i pan Leroy spojrzeli po sobie. Byli po części zdumieni tą nagłą przemową, a po części zirytowani, że jakaś młoda dziewczyna wtrąca się w ich „poważne” sprawy.
— Jeśli ciekawość kazała pannie podsłuchiwać naszą rozmowę, musiała panna także odnotować, że nasza sytuacja jest bez wyjścia. Przytułek jest przepełniony. Ludzie tam żyją i umierają w jednym wielkim tłoku — odezwał się jako pierwszy pan Rivau zasmuconym głosem, spoglądając na Bellę uważnie zza szkiełek swoich okularów.
Dziewczyna nie pokazała po sobie zawstydzenia.
— Owszem, słyszałam i tę część pańskiej rozmowy, jednakże nie rozumiem, dlaczego nie próbujecie im pomóc. Skoro tylu ludzi potrzebuje schronienia, ufundujcie kolejny przytułek.
Medyk kaszlnął z zaskoczeniem, a pan Leroy uniósł brwi, jakby słowa siostry jego nowej narzeczonej były godne politowania.
— Pannie łatwiej powiedzieć, a nam trudniej wykonać — odrzekł, uśmiechając się z kpiną. Nie był już tak przystojny i czarujący, jaki się zdawał w oczach Margot. Przeciwnie, z jego postawy biła wyniosłość i brak wrażliwości.
Wypite wino uderzało gorącem w policzki dziewczyny i budziło w niej odwagę. Prychnęła.
— Ludzie budują statki przemierzające morza, ludzie wynajdują lekarstwa na ciężkie przypadłości, a wybudowanie nowego przytułku wydaje się wam trudne? Jesteście wielkimi panami, macie w skarbcach wiele niepotrzebnych pieniędzy… — Bella spojrzała na nich z całą swoją stanowczością. — Waszym obowiązkiem jest pomoc potrzebującym.
— Proszę nas nie pouczać o obowiązkach, gdyż o swoich panna wie niewiele — rzucił jakby od niechcenia Leroy. Doktor Rivau skinął głową, pochwytując tę uwagę. 
— Damy nie wtrącają się do rozmowy niepytane.
— Damy nie mówią do dżentelmenów takim tonem — dodał Leroy, a w jego oczach błyskała drwina. Zdenerwowana Bella położyła ręce na biodrach, chcąc brzmieć poważnie i pogardliwie:
— A zatem panowie nie są dżentelmenami, skoro zamykają oczy na biedę i potrzeby tamtych ludzi. Traktujecie ich jak śmieci, które można wyrzucić! Gdzie jest wasza moralność? Gdzie wasze człowieczeństwo? Zapewniam, że nie wystarczy wdziać ładny frak, by zwać się człowiekiem!
Ledwie dziewczyna skończyła mówić, spostrzegła, że w salonie zapadła cisza, a wszyscy goście obserwują scenę przy kanapie. Zaniepokojony ojciec zastygł na swoim miejscu i spoglądał na córkę spod siwych, zmarszczonych brwi. Wyglądało na to, że najchętniej zakopałby ją teraz pod ziemią.
Pan Leroy wstał, z godnością poprawiając swój frak.
— Myślę, że ta dyskusja jest już zakończona — rzekł tonem tnącym jak lodowe noże. — Muszę państwa opuścić. Wybaczcie.
Na odchodnym nawet nie zaszczycił Belli spojrzeniem, jakby uważał, że dziewczyna jest nic nie wartą mrówką, która weszła mu na rękę i którą on właśnie strącił. Goście śledzili wzrokiem, jak wielmoża wychodzi z salonu, a za nim podąża jego brat, nawet nie pożegnawszy się z oczarowaną nim Brigiettą.
Doktor znów chrząknął, jak to miał w zwyczaju i przemieścił się do innej części salonu, aby porozmawiać ze swoją śliczną, wyrachowaną żoną. Bella natomiast cały czas stała w bezruchu, czując pulsujące pod jej policzkami ciepło i chłód w sercu. Przez wszystkie jej poplątane uczucia przebijała się jednak pewność, że zrobiłaby to po raz drugi, że broniłaby swoich poglądów nawet za cenę ośmieszenia.
— Chyba jesteś już zmęczona, siostrzyczko. — Do dziewczyny jako pierwszy zbliżył się Gaston. Z jego ust cuchnęło winem, a na twarzy dalej igrał ten niemądry wyraz, ale z oczu wydzierały się resztki przytomności. Widząc to, Bella nie zaprotestowała, kiedy brat chwycił ją za ramię i wyprowadził z salonu, z tego kotłowiska ciekawskich oczu i szepczących ust.
Na korytarzu było nieco chłodniej i ciemniej. Dziewczyna wreszcie mogła odetchnąć. Lokaj zbliżył się do nich z pytającym wzrokiem, ale Gaston oddalił go gestem dłoni.
— Och, siostrzyczko, jestem pijany, ale nigdy nie powiedziałbym takich głupot jak ty teraz.
— To nie były głupoty, tylko prawda.
Gaston prychnął.
— Obudź się…!
— Przestań! To nie ja śpię, tylko oni! Hipokryci! Nie cierpię ich! 
   — Ciszej! — Brat zerknął przelotnie w stronę salonowych drzwi, po czym wyszeptał kpiąco: — Myślisz, że ich to obchodzi? 
   — Nie! Jestem świadoma, że sama temu nie zaradzę, ale nie zaprzestanę próbować, bo czuję, że jest to właściwe. A jeśli nie potrafisz tego zrozumieć, po prostu mnie zostaw! — Bella czuła, jak żałośnie brzmią te słowa. Obróciła się więc na pięcie i zniknęła na schodach. Gaston nie podążył jej śladem, nie miał w tym żadnego interesu.  
Dopiero za zamkniętymi drzwiami pokoju Bella poczuła się nieco lepiej. Wiedziała, że stanęła na kruchym lodzie, że jej ojciec czerwienieje teraz z gniewu, że wzburzony pan Leroy może nawet odtrącić rękę Margot… Jednakże nie żałowała. Po raz pierwszy zrobiła coś według własnych reguł, po raz pierwszy nadała swoim myślom dźwięk, po raz pierwszy… była odważna.

*

Po zakończeniu przyjęcia do jej pokoju przyszedł ojciec. Bella poznała go po jego ciężkich, nerwowych krokach. Już za chwilę w księżycowym blasku wpadającym zza okna mogła ujrzeć całą postać siwego kupca. Był zmęczony wieloma godzinami spotkania towarzyskiego, a jednocześnie zagniewany obrotem spraw.
Ona sama siedziała już na łóżku i rozczesywała swoje brązowe, faliste włosy przed snem. Nie śpieszyła się zbytnio z tym zajęciem, bo czuła, że i tak nie zdoła zmrużyć oka.
— Dlaczego to zrobiłaś? — wydusił mężczyzna przez zaciśnięte zęby. Bella nawet nie drgnęła.
— Bo nie zamierzałam w tej sprawie milczeć, ojcze.
— Jesteś taka uparta, gorzej niż twoja matka! — Ojciec po raz kolejny użył tego samego argumentu. Wydawał zły i jednocześnie smutny. Wycelował w córkę palcem. — Przez ciebie, droga panno, najadłem się wstydu. Pani Foix będzie plotkować o nas przez miesiąc, czy ty wiesz, co to znaczy?!
Bella prychnęła, odkładając szczotkę na rzeźbiony w dębowym drewnie stoliczek. Zawsze korzyła się przed niezadowoleniem ojca… tej nocy jednak stała się silniejsza.
— Są rzeczy straszniejsze niż plotki.
— Masz rację, są! Pan Leroy opuścił nasz dom wielce niezadowolony, co on sobie teraz pomyśli? Może dojść do wniosku, że skoro jedna moja córka jest taka pyskata, druga też może być ciężka w obyciu, a wtedy… zerwie zaręczyny! To pragnęłaś osiągnąć? 
— Nie, ale jeśli chcesz znać moje zdanie, ojcze, nie podoba mi się, że Margot wyjdzie za takiego mężczyznę i wolałabym, by nie doszło do ich ślubu. — Dziewczyna starała się nie pokazać, że mimo wszystko czuje się nieco winna. Nie była zawistna, nie chciała niszczyć wymarzonego związku jej siostry. Pragnęła jedynie, aby ktoś wreszcie zaczął traktować ją poważnie.  
Piwne oczy mężczyzny rozszerzyły się, a potem błysnęły z oburzeniem.
— Ach, twoje zdanie, no właśnie, tu leży problem! Nie powinnaś go wypowiadać, nigdy. To zgubi nas wszystkich. — Ojciec przejechał rozeźlonym spojrzeniem po ciemnym pokoju, zatrzymując się na książce leżącej na biureczku. Jego głos stał się cichy i niepokojący: — Jovita popełnia błąd, pozwalając ci czytać. Te książki napełniają twoją głowę bzdurami, to się musi skończyć. Od dziś zabraniam ci brać do ręki jakąkolwiek lekturę. Zamknę przed tobą bibliotekę i każę ci się wreszcie nauczyć gry na fortepianie, zajęcia godnego damy!
Bella poczuła na karku dotyk chłodu.  
— Ojcze, nie możesz! Wiesz, że to moja jedyna rozrywka!
— Bez dyskusji, moja panno! Zacznij zachowywać się jak grzeczna dama, bo inaczej wylądujesz w zakonie. To moje ostatnie słowo.
I Hugo Maurice wyszedł, zabierając ze sobą książkę oraz nadzieję.

*

Margot była wściekła.
Bella widziała to rano w jadowitych spojrzeniach, jakie rzucała jej nad śniadaniowym stołem. Oczywiście nie przyjdzie jej do głowy, że gdyby pan Leroy zerwał zaręczyny, oznaczałoby to również brak jego uczucia dla niej. Brigietta jak zwykle brała przykład ze starszej siostry i także wydawała się niezadowolona. Siedzący na końcu stołu ojciec miał z kolei grobową minę, a Gaston wodził półprzytomnym wzrokiem po swoim talerzu — zapewne jeszcze do końca nie wytrzeźwiał. Bella postanowiła sobie, że nie będzie rozgrzebywać rodzinnej rany i po prostu przeczeka burzowy nastrój.  
Miało się jednak okazać, że tym razem jej wykroczenie było zbyt poważne. Obie siostry przez następne dni prawie nic do niej nie mówiły, poza kilkoma sztywnymi wymianami zdań. Zapewne wydawało im się, że Bella wszystko zniszczyła. Ojciec nigdy nie zwracał na swą najmłodszą córkę wielkiej uwagi, ale teraz jego oczy były jeszcze chłodniejsze. Bella pamiętała jego słowa o zakonie. Czy naprawdę mógłby ją odesłać i skazać na życie w samotności oraz kontemplacji, gdzie nie mogłaby się rozwijać? 
Dziewczynę bolało rodzinne odtrącenie, znacznie wyraźniejsze niż wcześniej. Miała wrażenie, że wszyscy nienawidzą jej za to, jaka była, a teraz nie mogła nawet szukać pocieszenia na kartach swoich ukochanych książek. Ojciec dopilnował, by w jej pokoju nie ukryła się ani jedna powieść, a biblioteczkę na trzecim piętrze kazał zamknąć na kłódkę. 
Ponieważ Bella nie mogła czytać, nieraz wkładała kapelusz i wybierała się do miasta, pragnąc wtopić się w tłum i stać się kimś innym. Spoglądała na dziesiątki odzianych w barwne suknie dam z uniesionymi dumnie podbródkami, na dżentelmenów, którzy uśmiechali się uprzejmie, na biedne, obszarpane dzieci wyciągające ręce po lichą monetę. Bella nigdy nie odmawiała im pomocy, choć kilka złotych talarków nie mogło naprawić świata. Dziewczyna szła wśród mrowia przechodniów, wyobrażając sobie, że jest jedynie przeźroczystym duchem.   
Nadchodziła jesień. 
Słońce robiło się coraz bledsze i znikało za chmurami, a szafirowe morze nieraz ryczało furią fal. Północny wiatr wzmagał na sile, uderzając w policzki. Bella często bywała także w samym porcie. Obserwowała kołyszące się na falach statki i pracujących w pobliżu ludzi w marynarskich strojach. Ci zawsze kłaniali jej się uprzejmie lub życzyli miłego dnia. Dziewczyna przychodziła tam tak często, że musieli zacząć o niej plotkować. Jednakże przebywanie w tym miejscu sprawiało jej dziwną satysfakcję. Pisk mew, szum fal, pośpiech marynarzy. I morze, bezkresne, szepczące słodkie obietnice. Bella mogłaby przemknąć niepostrzeżenie na pokład jednego z masztowców i ruszyć ku przygodzie. Wysadziliby ją na bezludnej wyspie, a ona by przetrwała albo została królową barbarzyńskiego plemienia. Pewnego dnia stąd odpłynę. Odpłynę, ojcze, do dalekich miejsc i więcej mnie już nie zobaczysz — myślała mściwie. Żadne z was mnie nie zobaczy.
Jednakże widok ojcowskich statków zawsze wytrącał ją z amoku. Przypominał, kim była i jak powinno wyglądać jej życie, bez głupich wymysłów. Dumą ojca były trzy okręty, obecnie przygotowywane do drogi w stronę odległego lądu, gdzie Hugo Maurice sprzedawał towary przemysłowe, ich źródło dochodów.
Najmniejszy statek o ciemnozielonej burcie nazywał się „Murena”, od groźnego stworzenia zamieszkującego morskie odmęty. Drugi, trochę większy, był pomalowany na szkarłat, a na jego dziobie wyrzeźbiono majestatycznego ptaka rozkładającego skrzydła — to jemu okręt zawdzięczał nazwę „Feniks”. Ojciec nieraz powtarzał, że statek ten jest wytrzymały i choćby musiał brnąć przez oko morskiego żywiołu, zawsze się z tego wyliże, zawsze powstanie niczym legendarny feniks z popiołów. Ostatni okręt był największy. Jego burta miała łagodny, jasnobrązowy kolor, a na dziobie wyrzeźbiono twarz ładnej, długowłosej kobiety, która otwierała usta, jakby do śpiewu lub modlitwy.
Bella wiedziała, że owa dama miała być Jovitą, jej matką, która zmarła cztery lata temu na chorobę płuc. Trudno było powiedzieć, czy człowiek tak przywiązany do dobrych interesów jak Hugo Maurice naprawdę kochał swoją żonę. Z całą pewnością jednak darzył ją sympatią i szacunkiem, gdyż swój najlepszy okręt ochrzcił jej imieniem.  
Teraz Bella przypatrywała się kładącemu na nią potężny cień masztowcowi, wyobrażając sobie, że pod jednym z żagli widzi postać smukłej kobiety o ciemnobrązowych włosach. Miała na sobie szykowną suknię z kwiecistym wzorem; jej loki rozwiewał wiatr… Bella chciała zapamiętać matkę jako urodziwą osobę o bystrym spojrzeniu i łagodnym uśmiechu, ale obraz ten szybko pożerało ich ostatnie, przesiąknięte bólem wspomnienie.
Jovita leżała wówczas w łóżku, słabsza niż kiedykolwiek. Skóra na jej twarzy była blada i naciągnięta jak u kościotrupa, a oczy — te pełne życia i fantazji oczy — teraz zasnuwała niepokojąca mgła. Kobieta niewiele już mówiła. Ostatnie dni znosiła z wyjątkowym spokojem, niebywałą szlachetnością, jak bohaterka jednej z jej baśni. Po pokoju niósł się jedynie jej chrapliwy, zmęczony oddech. Bella stała nad matką bezradnie wraz z resztą swojego rodzeństwa, a wszyscy zgodnie pochlipywali pod nosami. Gdy kobieta umarła, dziewczynce zdawało się, że miała anioła stróża, który właśnie uleciał do nieba, zostawił ją.    
Wiedziała, że i z oczu ojca lecą łzy.
Teraz jednak Bella nie mogła poddać się słabości. Była już dorosłą kobietą, a jej matka nie życzyłaby sobie, aby stała samotnie na pomoście i pogrążała się w żalu. Chciała, bym była taka, jaka jestem — pomyślała po raz kolejny z dumą. Inaczej nie dałaby mi książki.

*

— Kiedy nasze statki wyruszą? — spytała pewnego razu Bella, zwracając się do Gastona. Dzielił on z ojcem handlowe interesy, a po jego śmierci miał przejąć kupieckie obowiązki. Ponadto brat jako jedyny w domu traktował ją bez chłodu, gdyż nigdy długo się na nią nie gniewał.
— W przyszłym tygodniu.   
Bella zmarszczyła brwi, przypominając sobie o nadchodzącym jesiennym klimacie.
— Czy to nie za późno?
Gaston przechylił z rozbawieniem głowę i wzruszył ramionami.
— Co roku wypływają na ten szlak handlowy i co roku wracają. Nie przejmuj się, siostrzyczko. Ojciec wie, co robi. 
Bella tylko skinęła głową. Miała nadzieję, że kwestia interesów i pomyślnej zapłaty pochłonie ojca do tego stopnia, że złagodzi on swój stosunek do niej i zapomni o zakazie czytania książek. 
     Nie przeczuwała, co ją czeka. 


*

Tytuł rozdziału, adekwatny, prawda? :P
Pierwszy tydzień studiów za mną. Nie było tak źle :D Jestem zdumiona, że jeszcze znalazłam dziś czas na blogowanie. U większości nie mam zaległości, chociaż zostało mi jeszcze jedno opowiadanie do przeczytania u jednej z was ;) Obawiam się, że następne tygodnie nie będą już tak łagodne, niemniej postaram się tu zerkać. Trzymajcie się!

37 komentarzy:

  1. Cześć, witaj ponownie. Od razu informuję, że doczytałam do połowy tego rozdziału i ciągle mam wrażenie, że to bajka, a nie opowiadanie dla dorosłej osoby.
    Ojciec zabraniający córce czytać? Takie kary to chyba w naszych czasach, coś jak szlaban na telewizor, a nie w ich, jeszcze w tak wysoko postawionej rodzinie. Wtedy ojcowie chwalili się wykształceniem, także córek, choć chętniej kształcili synów, ale kobiety zaczytywały się w romansach, gdy nie musiały plamić rąk pracą. Tak więc tatko wydał mi się cholernym głuptaskiem. Brakowało mi też reakcji typowej jak na ojca. Naprawdę nie było krzyków? Policzka? Wygrażania powrozem? Przecież to właśnie te czasy, słynące z surowości rodziców względem dzieci, a tu mamy nieporadnego ojczulka z bandą gówniarzy wychowanych całkiem bezstresowo - jedno dziecko lepsze pod tym względem od drugiego - Bella publicznie obraza bogaczy, Gaston się upija, a Margot szczerzy niczym pustak. Takie to dosłownie bajkowe, przesłodzone, wyidealizowane. Ja chyba wolę, gdy mnie coś szokuje, a nie gdy mam wrażenie, że jest pisane tak, by było pochwalane przez społeczeństwo naszych czasów, zwłaszcza, gdy pisze się o społeczeństwie innych czasów i zachowania tamtejszych ludzi wcale nie muszą być tak bardzo bliskie nam, że aż poprawne politycznie i społecznie według XXI wieku. Poza tym Bella to gówniara, a wtrąca się do rozmowy dorosłych, niemal im nakazując, by ci rozdawali swój majątek. Jakby mnie dziecko koleżanki mówiło co ja mam robić ze swoimi pieniędzmi, to bym je w głos wyśmiała, a na nią się wejrzała, by takiego smarkacza wyrzuciła z pokoju, albo sama wyszła. Też sobie w przyszłości nie wyobrażam, by moje dziecko się tak wtrącało nie na temat i nie mając o temacie pojęcia. Czegoś mi brak w tej historii, czegoś co by sprawiło, że nie chciałabym jej przeczytać dziecku, ale sama bym się w niej zaczytywała po nocach. Pięknej i Bestii jest wiele wykonań, a twoje podąża znanym, utartym już szlakiem, tym Disneyowskim, albo z innej bajki. Gdzie tu życie? Gdzie oryginalność? Gdzie jakieś skrajne emocje, które opowiadanie, moim zdaniem, powinno wzbudzać? Cały czas daję szansę, liczę, ze w przyszłości mnie zaskoczy może sam Bestia, ale jeśli on nie, to już chyba nikt.

    I oczywiście nie oczekuję, że będziesz pisała pode mnie i po mojemu, bo nie o to w tym chodzi. Ja jedynie wyrażam swoją opinię, w taki sposób jakbym rozmawiała z koleżanką o obejrzanym odcinku jakiegoś serialu, czy własnie przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów książki. Ona mogłaby się nią zachwycać, ja krytykować, bo zwyczajnie nie trafiło póki co w mój gust. Pewnie w jej nie trafiłoby to co sama czytam i co sama ogląda. Ludzie są różni.

    Czytając twoje opowiadanie mam wrażenie, jakbym czytała opowieść dziewczyny, która jeszcze stara się uciec przed tą realnością i rzeczywistością w bajki, i woli jak coś jest w kolorkach tęczy lub jakbym czytała opowiadanie osoby, która nie przeżyła niczego w życiu na tyle, by spisać pewne emocje, wzbudzić je we mnie.

    na-noc.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj.
      Dziękuję za opinię :D Wezmę sobie Twoje słowa do serca, bo naprawdę rzetelnie przedstawiłaś swój punkt widzenia, ale po prawdzie ja jestem dość zadowolona ze swojej historii i nie zamierzam jej zmieniać.
      Trochę nie rozumiem, dlaczego niektórzy oczekują, że to będzie w całości historia dla dorosłych. Chcę pokazać tę baśń w nieco dojrzalszym, mroczniejszym świetle(mimo wszystko ta wersja odbiega od Disneya), ale nigdzie nie powiedziałam, że wszystko będzie poważne, realistyczne albo surowe. To przede wszystkim zabawa motywami i wyobraźnią.

      Tylko że Bella nie czyta jedynie nieszkodliwych romansów. Bierze do ręki różne książki i szczególnie interesuje ją pozycja oraz siła kobiet, stąd biorą się jej niewygodne poglądy i towarzyska bezczelność. Dlatego uważam, że zakaz czytania jest tutaj w pełni uzasadniony. Faktycznie Hugo nie jest tak surowy, jak mógłby być. Niemniej groził córce, że odeśle ją do zakonu, więc powziął pewne rygorystyczne kroki wychowawcze. Faktycznie, może Gaston przesadził z alkoholem. Szczerze, nie jestem do końca pewna, jak w tych czasach to wyglądało. Ale jeśli chodzi o Margot nie widzę w jej zachowaniu na przyjęciu nic niewłaściwego, odbiegającego od normy.
      I zdaję sobie sprawę, że w tamtych czasach mentalność była zupełnie inna. Być może jednak za dużo naczytałam się Jane Austen, gdzie wszystko było wygładzone.
      Żeby była jasność — zachowanie Belli nie miało być mądre, heroiczne ani godne pochwały. Nie chcę, abyście widzieli w niej tylko dzielną, walczącą o szlachetną sprawę heroinę. Każdy może ocenić ją według własnego uznania i kryteriów. Dziewczyna robiła to, co według niej było słuszne, odważne, tak jak się tego naczytała w książkach. Jest jednak jeszcze młoda, naiwna, nieobyta ze światem i rzeczywiście swoim wystąpieniem tylko się pogrążyła. To właśnie jej wady — wyolbrzymianie rzeczy i fałszywa wiara we własną słuszność. Myślę, że dopiero przygoda na zamku nauczy ją prawdy o życiu.

      Nie zgodzę się, że moje opowiadanie przebiega utartym szlakiem. Oglądałam naprawdę wiele wersji i uważam, że udało mi się włożyć do swojej historii odrobinę świeżości. Co do jej baśniowości — tak. Może faktycznie nie umiem uciec przed sentymentem z dzieciństwa i mimo woli opisuję świat w jaśniejszych barwach. Nie ukrywam, że nie potrafię być okrutna dla swoich bohaterów. Tak naprawdę jednak moja opowieść dopiero się rozkręca. Nie spodziewałam się, że obyczajowe spotkanie towarzyskie wzbudzi w was jakieś skrajne emocje. Chyba każdy czeka na konfrontację z Bestią.
      Oczywiście rozumiem Twoje argumenty. Spodziewałaś się czegoś innego. Dzięki, że dajesz mi jeszcze jedną szansę :) Być może Bestia Cię przekona. Być może nie. Jego postać to ciężki orzech do zgryzienia.

      Owszem, jestem marzycielką, jestem młoda, mam dobre, bezpieczne życie bez większych tragedii. Czy to źle? Nie mam zamiaru Cię przekonywać, że przeżyłam coś na tyle, by oddać prawdziwe emocje. Na swoją obronę mogę powiedzieć, że tę historię napisałam przed dwoma latami, kiedy jeszcze trochę inaczej patrzyłam na świat. Teraz ją tylko poprawiam, modyfikuję. Może faktycznie jest lekko podkoloryzowana, ale chcę zachować jej pierwotny szkielet. Lubię ją, po prostu :D Na poważną literaturę dla dorosłych przyjdzie jeszcze czas ;)

      Usuń
    2. Twórczość Jane Austen nie należy do moich ulubionych autorek, właśnie przez takie lukrowanie wszystkiego. Chwyciłam za jej jedną czy dwie powieści, gdy miałam ochotę na coś lżejszego, ale nie jest to autorka, w którą bym się zaczytywała z wypiekami na twarzy. Jej twórczość... może, nie, bo to źle zabrzmi. Cenię ją za opisy, za trzymanie się wątku, itd, ale tematy jej twórczości i postacie były jak dla mnie dziecinne, a problematyka mnie nie ruszyła w żaden mięsień, a już zwłaszcza nie w serce. Ja nawet się ostatnio zastanawiałam czy gdybym urodziła się w innym domu, przeżyła coś innego, pewnego dnia poszła inna drogą lub moi bliscy inaczej pokierowali swoje wybory, to czy lubiłabym wtedy inne filmy, inne książki, miała inne plany na przyszłość. Nie wiem tego i pewnie nigdy się nie dowiem, ale chyba własnie to co lubimy tkwi w tym co przeżyliśmy. Ty jesteś marzycielka, a we mnie nie ma romantycznej iskry. Ty masz bezpieczne, spokojne życie, więc jeszcze wierzysz w bajki, bo poniekąd w takiej żyjesz, a moje banki mydlane dawno już pękły. Nie chce tez jak niektórzy się sztucznie pocieszać komediami czy zapominać o problemach topiąc stres w przesłodzonych romansach czy nierzeczywistych modnych serialach. Akceptuję życie takim jakie jest i chyba o życiu wolę czytać, a nie teksty, które są pisane z głową trzymaną w chmurach.
      Ja nie mam nic do twojego stylu pisania, bo rozumiem co czytam, wszystko następuje pokolei, są i opisy, i dialogi, więc tu nie problem tkwi w tobie i twoim pomyśle, a w moim guście, tylko i wyłącznie.
      Ja liczyłam, że stworzysz coś innego niż wszyscy na fundamentach "Pięknej i Bestii", a ty podążasz dokładnie tym samym schematem, tym bajecznym, wyśnionym, bez trącania brutalnej dorosłości. Wolę dramaty niż komedie, a jak przeczytałam o tym zakazie na książki, to się naprawdę zaśmiałam, a jak było o tym jak ona to przeżywała, to poczułam się trochę tak jakbym czytała parodię. Ani ojciec w tym się nie zachował dorośle i dojrzale, ani też surowo. Za to ona zachowała się jak gimbaza naszych czasów.
      I dobrze, że jesteś zadowolona z tego co tworzysz. Wniosek z tego jednak jeden i prawdziwy - nie da się tworzyć dla wszystkich.
      Ja zerknę jeszcze tutaj na 2-3 rozdziały i jak ciągle opowieść utrzymana będzie w takim tonie, to polecę ją dzieciom znajomym lub matka co mają dzieci, by mogły czytać na dobranoc, a sama się usunę w cień, przynajmniej do czasu, dopóki sama nie będę miała komu jej przeczytać.

      Usuń
    3. Rozumiem. Faktycznie twórczość Jane Austen to takie bajkowe romanse, ale mają one swój urok. To także nie są moje ulubione książki, ale wspominam je z przyjemnością.
      To pewne, że wydarzenia w naszym życiu kształtują nasz charakter i upodobania. W takim razie stoimy w zupełnie różnych miejscach, etapach życia i trudno nam się będzie zrozumieć. Zdaję sobie sprawę, że mnie też czeka gorzkie przebudzenie, ale na razie cieszę się tym, co mam. Jak mówiłam, na taką ciężką, gorzką literaturę przyjdzie jeszcze czas.
      No rozumiem, że ten zakaz na książki to nie jest średniowieczna tortura. Aczkolwiek fakt, że Bella go przeżywała, chyba nie jest taki nierzeczywisty? Ojciec zabrał jej to, co kochała, co pozwalało jej przetrwać(jasne, młoda, naiwna, tak jak ja żyjąca w swojej bajce, nie wie, co to prawdziwy kopniak od życia, ale faktycznie ją to dotknęło). Nie przesadzałabym z tą gimbazą.
      Jeśli polecisz moją historię dzieciom to za kilka rozdziałów będę musiała napisać jakieś ostrzeżenie o treściach dla starszych czytelników :P
      Rozumiem Twoje podejście i nie będę miała Ci za złe, jeśli zdecydujesz się opuścić grono czytelników. Nie wszystkim wszystko pasuje, to jasne :)

      Usuń
  2. Niestety, ale życie Belli nie jest łatwe, jeśli właśnie część jej rodziny skupia się na tym, by wyjść bogato za mąż lub pokazać się jak od najlepszej strony w towarzystwie. Jej reakcja jest całkiem słuszna, jeśli wziąć pod uwagę to, że jej życie wypełnione było książkami. Dzięki nim nabrała pojęcia o tym, co ją otacza. Mimo, iż jest marzycielką doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się w mieście. Ona nie ma możliwości, aby pomóc im wszystkim, ale doskonale zdaje sobie sprawę z istoty problemu. Owszem, nie zachowała się zbyt kulturalnie, ponieważ wdała się w dyskusję z mężczyznami, którzy tak naprawdę mają prawo ją odprawić. A Bella walczyła tylko ( lub aż ) o swoje zdanie. Ale jednak w tych czasach kobiety, w dodatku niezamężne damy nie mogły sobie pozwolić na coś takiego. Bella zrobiła błąd, chociaż miała rację. Mam tylko nadzieję, że to nie sprawi, iż pan Leroy zerwie zaręczyny, ale wydaję mi się, że tego nie zrobi z takiego powodu. Jeśli Margot ma duży posag, a ojciec ich jest dość bogaty, to na pewno tego nie zrobi... Tak mi się wydaję.
    Odcięcie dziewczyny od książek, które czytała, to chyba jedna z najgorszy kar jakie mógł wymyślić jej ojciec - tym bardziej, że jakoś nie specjalnie się nią przejmował do tej pory, a teraz postanowił ją ukarać... Może, gdyby poświęcił jej więcej uwagi, to nie doszłoby do takiej sytuacji?
    Jestem ciekawa tego, jak potoczą się jej losy. Oby tylko nie została tak totalnie skazana na rodzinny ostracyzm ;_____;
    Rozdział świetny, doskonale wkomponował się w jesienną aurę! :)
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci ślicznie, kochana! ^^ Tak, dobrze się trafiło. Tu jesień, za oknem jesień. Coś czuję, że z zimą też uda się tak skomponować haha ;P
      Faktycznie, Bella ma w sobie nieco sprzeczności. Z jednej strony jest na lepszej pozycji niż jej siostry, ponieważ zdaje sobie sprawę z obłudy i materialności ludzi. Z drugiej strony sama tworzy w głowie idealistyczne wizje i buja w obłokach.
      Co do pana Leroya — wszystko okaże się w następnym rozdziale.
      Tak, ojciec wiedział, jak ukarać córkę. Na pewno Bella czuła się przez niego zaniedbana. Miała silną relację z matką, której teraz zabrakło w jej życiu. To też przez pamięć o żonie ojciec wcześniej starał się być w miarę wyrozumiały.
      Pozdrawiam :*

      Usuń
    2. Ja bym powiedział, że jej życie jest właśnie za łatwe :) Gdy czytam komentarze jak się nad nią litują, to ja się śmieję. Patrzę na to jak innym jej szkoda i nie rozumiem gdzie w tym ten jej taki strasznie ciężki los. Ot, panienka z dobrego domku, co ma wysokie ambicje, trochę marzeń i niewyparzoną buźkę. Rodzina skupia się na tym na czym skupiało się jakieś 95% bogatych rodzin w tamtych czasach. Gdzie więc ta jej trudność życia? Oceniając przez pryzmat tego XVII wieku (dobrze pamiętam?), to ona ma całkiem lekkie życie. Niejedna gdyby postąpiła tak jak ona, nagadała bogatemu panu, przyszłemu szwagrowi tak jak ona, to w najlepszym wypadku dostałaby siarczysty policzek. Dziewczyna ma więc lekkoducha brata i łagodnego tatuśka, oraz trochę przygłupawe i interesowne siostry, gdzie w tym "nie ma łatwo"?

      Usuń
    3. Cóż, ale trudno uniknąć oceniania przez pryzmat współczesności. Jasne, wiem, że wiele osób chciałoby mieć tak łatwo jak Bella. Wiem, że jej życie nie jest traumatyczne czy okrutne i że dziewczyna trochę przesadza. Ale czy nie często jest tak, że nawet osoby z bogatych domów czują się nieszczęśliwe? Prawie każdemu zawsze czegoś brakuje. Bella potrzebuje głównie zrozumienia. No i szansy, aby się wykazać w dobrym tego słowa znaczeniu xD
      I XVIII wieku ;)

      Usuń
  3. Cieszę się, że mogę jeszcze dzisiaj przeczytać Twój kolejny rozdział. Dla mnie jest świetny. Odtrącenie przez najbliższych boli strasznie, ale te słowa: ,,(...) nie chciała niszczyć wymarzonego związku jej siostry. Pragnęła jedynie, aby ktoś wreszcie zaczął traktować ją poważnie''. - Ukazały drobny egoizm Belli, i dobrze. W końcu gotowa była poświęcić szczęście siostry za to żeby ktoś traktował ją poważnie. Myślę jednak, że osiągnęła odwrotny skutek.
    Myślałam, że ojciec dziewczyny będzie nieco bardziej... zły? Bella w końcu zlekceważyła jego słowa. Zero szacunku. Myślałam, że Margot pokaże Belli gdzie jej miejsce, a tutaj tak delikatnie. Ale właśnie to urzekło mnie w Twojej historii. A i jeszcze co do kary - to gorszej dla Belli być nie mogło. Ciekawe co teraz ją czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo :D
      Każdy w pewnym stopniu jest egoistą i chce walczyć o to, na czym mu zależy. Oczywiście Bella popełniła spory błąd. Hugo Maurice nie do końca jest surowym, rygorystycznym ojcem. Z pewnością zależy mu na pieniądzach, interesach i dobru nazwiska, ale nie bije swoich dzieci czy coś w tym stylu. Jest bardziej manipulatorem.
      A Margot odbiła sobie na Belli, patrząc na nią z żądzą mordu i prawie się do niej nie odzywając przez najbliższe dni xD
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Dobrze, że udało Ci się coś opublikować, Marzycielko. Bella to idealistka nie da się ukryć. Myśli na poziomie naiwnej młodej kobiety, która usiłuje zbawić świat Poza wszystkim powinna znać granicę. Jest zbyt inteligenta, by nie domyślić się, co może wyniknąć z poruszania drażliwych tematów. Faktycznie w oczach gości przybyłych na przyjęcie bez wątpienia nie odnajdzie uznania. Czasami lepiej powściągnąć temperament. Nic nie zyskała, a wręcz na odwrót Ojciec się wściekł i zresztą słusznie, bo na pewno plotki długo nie ucichną. Gaston bratem Belli? To bardzo oryginalne rozwiązanie. Zwykle był konkurentem. Dlatego trudno się zgodzić z Kolorową w tym punkcie, iż wszystko jest bajkowe i postępujesz, według schematu. Twoje baśnie są niepowtarzalne. Poza tym każdy jest jedynie człowiekiem. Tak na marginesie, to nie wiem czy nie lepiej brzmiałoby, że dziec żebrały bo skromne datki. Liche może być ubranie, albo w ostateczności schronienie ;-) Jednakże nie masz czym się przejmować mnie samej często brakuje jakiegoś odpowiedniego słowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, zwłaszcza, że ten tydzień już był bardziej pracowity. Studia jednak pochłaniają ;)
      Bella faktycznie jest naiwna, ale spokojnie, podczas opowieści będzie miała jeszcze czas, aby wydorośleć.
      Cieszę się, że zauważyłaś ten punkt ;) Owszem, Gaston jest bratem Belli i w dodatku kimś w rodzaju jej przyjaciela. Będzie miał swoją rolę w tym opowiadaniu :)
      Może faktycznie liche nie brzmi najlepiej ;)
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz i zrozumienie :D

      Usuń
  5. W końcu się doczekałam kolejnego rozdziału.
    Bella trochę narozrabiała. Aż boje się myśleć o konsekwencjach jakie ją spotkają. Czy będzie miała z tego powodu kłopoty? W sumie nie powiedziała nic złego. Tylko to co myśli a to nie grzech. Niestety tamtejsi mężczyźni niewiele się różnią od dzisiejszych. Wyraźnie nie lubią prawdy. A Margot jest strasznie głupią idiotką. Nie rozumiem jak może się tak zachowywać. Widać wyraźnie że facet jej nie kocha a ona woli obwiniać Bellę za jej długi język.
    Aż umieram z ciekawości co będzie dalej.
    Abyś dała szybko rozdział bo ta bajka naprawdę mnie wciągnęła.
    Pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Cieszę się, że ta baśń bardziej przypadła Ci do gustu ^^
      Margot faktycznie jest głupia, ale ja osobiście jej współczuję. Pomyślcie, co będzie, jak dowie się prawdy o uczuciach pana Leroya ;)
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  6. Opowiadanie bardzo mnie wciągnęło :3. Nie mogłam się oderwać od niespotykanej fabuły. Przyznam, że bardziej podoba mi się ta wersja Belli :3. Taka zadziorna a nie kolejna, przesłodzona księżniczka niczym Batman z nadwagą. Masz talent pisarski i to widać od razu ;) wielki szacun ;) jesteś na studiach i piszesz :3
    Ps. Jak masz ochotę bliżej poznać Gotham to zapraszam
    batgirlpisze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo! :) Wolałam, żeby Bella miała wady(jak każdy) niż żeby była przesłodzona i mdła :D
      Postaram się zajrzeć do Ciebie ^^

      Usuń
  7. Jowita popełnia - popełniła (literóweczka) :)
    A teraz skarga. Dlaczego nie powiadomiłaś mnie o nowym rozdziale?
    Po przeczytaniu tego rozdziału mam dziwny dylemat. Nie powinienem krytykować mocno Belli, bo to trochę tak jakbym krytykował swoją żonę. I jedna i druga to idealistki z za miękkim sercem. Ja naprawdę miałem w domu dużo podobnych tematów, może nie o przytułku, ale jej przekonywanie mnie bym dzielił się z tymi, którzy mają mniej, i moje niezrozumienie do dzisiaj dlaczego mam tak czynić, skoro ja na to co mam zapracowałem własnymi rękoma, ciężką pracą i też nie pochodzę z jakieś rodziny inteligentów, a z totalnej patologi, więc każdy taki też ma szanse, miał ją, zmarnował, to do kogo pretensja? Tak samo jak te dzieci wyciągające dłonie po lichą monetę (mnie się akurat takie połączenie podoba i nie uważam go za błąd) one już od kołyski nauczone są cwaniactwa. Zauważy, że takie dzieci nie proponują posprzątania, zamiecenia podwórka czy w dzisiejszych czasach odśnieżenia samochodu. One już jak rodzice i inna ta cała patola, mówią "daj, daj" jakby to z nieba, kurwa, leciało. Oczywiście gdzieś tam trzeba pomagać, pokazywać inną drogę, dawać pracę, ale nie dawać datki i temu zawsze będę przeciwny. Jeśli ktoś coś chce, to niech na to zarobi, a nie to dostanie, bo nie powinno się całego życia przeżywać na prezentach. Może mój pogląd wynika z tego, że uważam za cholernie niesprawiedliwe, że zabiera się ludziom pracującym i daje nierobą, którym się nic nie chce i nagle się okazuje, że ci co pracują, co się starają, mają tyle samo lub nawet mniej od tych co nie podejmują żadnych działań, tylko w klapkach łażą po piweczko na pobliską stację lub monopolowy. Dlatego śmiać mi się chciało gdy Bella mówiła "rozdajcie, macie tyle niepotrzebnych pieniędzy". Śmiać mi się chciało, bo mówi to kobieta, która w swoim życiu nie zarobiła ani pensa. A już jej marzenia o statkach, wypływaniu, staniu się jakimś guru na bezludnej wyspie sprawiły, że pomyślałem "ta, i wpierdol na gołą dupę byś nie mogła usiąść". Co jak co, ale to jej się szczególnie należy, nie za poglądy, bo to tych ma prawo, ale za nieumiejętność ubierania ich w odpowiednie słowa, za brak argumentów, gdy jest pierwsza do pyskowania i za niszczenie szczęścia rodzinnego, na dodatek za te fantazję, jakby nie wiem jak surowo została ukarana. Ma dziewczynka za dobrze po prostu i stąd jej charakterek. Kara na książki i mnie rozbawiła. Powinien ją zagnać do roboty i oddawać wszystko co zarobi biednym, a ją karmić suchym chlebem i kazać popijać wodą. Wtedy zrozumiałaby wartość pieniądza i nie mówiła więcej o rzeczach o jakich nie ma pojęcia. Albo wydać ją za mąż, niech ją mąż ogarnie jak ojciec nie ma do tego wystarczających jaj i się cacka jak z pięciolatką.
    Statki się rozlecą, prawda? Tak mi się coś kojarzy z któreś wersji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, wybacz, jakoś wyleciało mi z głowy, że miałam Cię powiadamiać. Poprawię się :D
      Masz ciekawe przemyślenia. Myślę, że z pomaganie innym to ciężka sprawa i trudno przybrać tutaj jednoznaczne stanowisko. Bo zgadzam się z tym, co mówisz, każdy pracuje na siebie. Z drugiej strony ja też mam wrażliwe serce i być może w tej sytuacji myślałabym tak jak Bella :P
      Tylko różnica jest taka, że Bella mówiła to do ludzi, którzy od urodzenia byli bogaci(zwłaszcza pan Leroy), a zatem oni sobie na te pieniądze nie zapracowali, tylko dostali je w „prezencie” od życia. Stąd jej oburzenie, że osoby, które kasy mają jak lodu, nie chcą się nią podzielić z innymi, tylko wydawać ją na zbytki. Jasne, że była przy tym bezczelna. Ale jak już pisałam, sądziła, że postępuje słusznie.
      Co do jej marzeń — to tylko marzenia, a nie realistyczne plany. Wiadomo, że nikt naprawdę nie chciałby być uwięziony wśród dzikich plemion na wyspie :P Haha, widzę, że chciałbyś ją surowo ukarać. Cóż, w pewnym sensie dziewczyna dostanie za swoje w następnych rozdziałach. Ojciec może nie postąpi wedle Twoich słów, ale… wyprze się jej.
      Dobrze Ci się kojarzy :D
      I dziękuję za komentarz ^^

      Usuń
    2. Gdzieś napisałaś w komentarzu "nasz XVIII wiek" a m jednak żyjemy w XXI :-) Taka drobna uwaga.
      Ja nie mam nic do przebiegu fabuły, jedynie oceniam bohaterów i ich postępowania i staram się przy tym patrzeć pryzmatem tamtych czasów, mając o nich jakąś wiedzę. Za głupie uważam nieświadome czytanie. Mnie nieco denerwowało, gdy u mnie na "Jabłka i śniegi" kazano Cyntii ot tak opuścić Hektora, a przecież na początku XX wieku on jako jej mąż miał do niej prawo, tak samo jak do syna i od prologu było pokazane, że może za żoną uciekinierką wysłać list gończy i policje za opuszczenie dom małżeńskiego bez jego wiedzy i zgody, na dodatek uprowadzenie dziecka. Opowiadania historyczne powinno się jednak czytać świadome i dobrze by było gdyby autorzy nie tworzyli parodii i nie zmieniali praw i zasad panujących w danym okresie. Lekko je naginać jasne że można, ale całkiem zmieniać? To takie wprowadzanie w błąd, bo to jednak nie fantastyka czy sience-fiction. Nie mówię, że ty wprowadzasz w błąd czytelników, ale bardzo dużo autorów tak robi, przez co już widać, że czytelnicy nawet twojego opowiadania mają takie lajtowe podejście, jakby opowieść była współczesna lub właśnie bajkowa. Po twoim opisie w reklamie co rozsyłałaś z założenia miała to być baśniowa opowieść, a nie bajeczka dla dzieci, stąd też takie moje komentarze i opinie, bo do bajki podszedłbym nieco inaczej.

      Usuń
    3. Z tym wiekiem miałam na myśli, że dotyczy on naszych(prawdziwych) dziejów historycznych, a u mnie tak naprawdę nie jest powiedziane, że akcja ma miejsce w rzeczywistej lokalizacji i czasie.
      Rozumiem :) Chociaż moje opowiadanie podchodzi pod fantastykę( w katalogach daję je do właśnie tej kategorii). No i przyznaję, że nie mam tak szerokiej wiedzy o tamtym czasie, aby stworzyć coś zupełnie realistycznego.

      Usuń
  8. A mnie osobiście podoba się taki przebieg zdarzeń. Baśń właśnie taka jest - niczym bajka dla dzieci, ale bardziej okrutna. Nie może tu się jednak pojawić jakaś wielka kara, nie mówiąc już o suchym chlebie i wodzie. Fakt, kobiety w czasach opowieści były oczytane i tak dalej, ale ja wolę przyjąć, że cała historia dzieje się w jakimś innym, niekoniecznie naszym dawnym świecie.
    Do tej pory nie sądziłam, że istnieje jakaś inna blogowa historia "Piękna i Bestia", niż dziewczyna i wampir. A tu się spodziewam jakiegoś wilkołaka albo bestii wyglądającej jak prawdziwy potwór, a nie seksowny wampir. To lubię! Tak trzymaj. Nie mogę się wręcz doczekać, aż a) dodasz nowy rozdział, b) Bella trafi na zamek. Strzelam, że ojciec zabierze ją na wyprawę, statki się rozbiją, a ona zostanie sprzedana w zamian za statek powrotny i zostanie w zamku Bestii, który to będzie straszny, ale i denerwująco sprytny. Obieca wypuścić ją, jeśli coś tam...
    Tyle moich dywagacji. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję :)
      Oczywiście staram się przyjąć do wiadomości wszystkie opinie, ale cieszę się, że są osoby, którym przebieg tej historii podoba się taki, jaki jest ^^ I mam nadzieję, że Was jeszcze zaskoczę ;)
      I tutaj masz rację! Staram się stylizować świat na nasz XVIII wiek, ale tak naprawdę wszystko dzieje się w fikcyjnym miejscu :D
      Haha no faktycznie też parę razy trafiłam na takie. U mnie Bestia to będzie Bestia, zarówno z wyglądu, jak i z zachowania.
      Hmm ciekawa koncepcja, ale u mnie przybycie Belli na zamek będzie wyglądało troszkę inaczej ;)
      Pozdrawiam ^^

      Usuń
  9. O to się nasza Bella wpakowała!
    Żeby za powiedzenia swoich racji, dostać karę zakazu czytania książek? Ojciec ukarał ją najsurowiej jak tylko potrafił...
    I tak, już nie lubię tego Leyora. Wydaje mi się jakiś taki... wyniosły. Że jest nie wiadomo Bóg wie kim. Brrr.
    A ostatni fragment rzeczywiście podpadł idealnie do tytułu rozdziału... Można było nieco się rozluźnić, przy jej czytaniu. Poruszająca część o matce...
    I przy końcówce zaczęłam zastanawiać się, czy nasza Bella przypadkiem nie szykuje się na ucieczkę... Ciekawe...

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Pana Leroya wyobrażam sobie jako typowego, wyniosłego bogacza, który może mieć wszystko.
      Tak, matka była dla Belli bardzo ważna :)
      Haha to się okaże :P
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  10. Witaj Marzycielko! :)
    Muszę przyznać, że cieszy mnie fakt, iż pomimo rozpoczęcia studiów nie masz zamiaru rezygnować z blogowego świata. Oczywiście jestem pewna, że wszyscy Twoi czytelnicy zrozumieją, gdy kolejne rozdziały będą pojawiały się rzadziej niż zwykle i jednocześnie będą wdzięczni, że mimo wszystko coś wstawiasz... ;)
    Co do samego rozdziału, to muszę przyznać, że bardzo mi się podobał. Zwłaszcza ta wzmianka o jesieni – faktycznie bardzo adekwatna do tego, co widać za oknem w naszym świecie...
    Kurcze, biedna Bella, szkoda mi jej, że dostała zakaz na czytanie książek przez tą sprawę na przyjęciu. Z drugiej jednak strony rozumiem zdenerwowanie (w pewnym stopniu) ojca dziewczyny. W tamtym czasie własne zdanie u kobiet nie było mile widziane i nie brano go zwyczajnie pod uwagę, Bella na pewno o tym wiedziała. Swoim ciętym językiem przysporzyła jedynie okazji do plotek... No i do złości narzeczonego swojej siostry. Troszkę nie rozumiem, co ona sobie właściwie wyobrażała i choć rozumiem, że mogły ponieść ją emocje, uważam że dorosła kobieta powinna opanować umiejętność trzymania ich na wodzy, zwłaszcza przy starszych od siebie osobach.
    Myślę, że Bella jest inteligentną (może nawet za bardzo dla tej zgrai mężczyzn) osobą, a jednak za bardzo oderwaną od rzeczywistości, do granic możliwości idealistką. Mam wrażenie, że aby pewne sprawy zrozumieć, dojrzeć, musi przejść jeszcze długą drogę. Jestem pewna, że tak jak i Śnieżka z Twojej poprzedniej historii, ona również przejdzie pewną przemianę ku lepszemu „ja”.
    No i muszę przyznać, że wielka szkoda, że Gaston jest bratem Belli – w Twojej wersji bardzo go polubiłam! :D
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ^^
      Studia nieco utrudniają sprawę, ale już tak długo siedzę na blogosferze, że sądzę, iż jakoś sobie z tym poradzę. To nie pierwszy raz, kiedy życie prywatnie odrywa mnie od pisania ;)
      Racja, Bella przesadziła i myślę, że ten incydent na razie uciszył jej zapał. Niewyparzony język to jej wada, ale chyba nikt nie chce czytać o cichej, potulnej dziewczynie uwięzionej w zamku potwora? :P
      Ale racja, chyba w każdej mojej historii bohaterki zmieniają się pod wpływem kolejnych wydarzeń. Na Bellę też przyjdzie pora ^^
      Haha to dobrze, więcej nic nie mówię xD
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  11. W końcu znalazłam chwilę, by zajrzeć do Ciebie i przeczytać.
    Jestem oczarowana! Piękna i Bestia to moja najukochańsza baśń, dlatego fakt, że postanowiłaś napisać nieco inną wersję tej historii od razu porwał moje serce!
    Może od początku: prolog wyjątkowo intryguje. Oczywiście wszystko pięknie ukazałaś, zgrabnie łącząc całość i sprawiając, że czytałam z wyjątkowym zaciekawieniem. Postać króla mnie zaintrygowała i nie mogę doczekać się, kiedy przejdziemy do głównego momentu.
    Postać Belli bardzo mi się podoba. Cieszy mnie, że nie zrezygnowałaś, z przedstawienia jej, jako inteligentnej i uwielbiającej książki dziewczyny. Bella ciekawie kontrastuje ze swoimi siostrami: Margot i Brigiettą. Obie wydają mi się pannami, które tylko czekają, aż ojciec odda ich rękę przystojnemu i bogatemu mężczyźnie, a one będą mogły stać się przykładnymi matkami i paniami domu. Historię kocham i fascynuję się wszystkim, co z nią związane, ale jednego nienawidzę: tego, że kobiety nigdy nie miały prawa głosu, a także tego, że tak łatwo się temu poddawały. Decydowano za nie w niemalże każdej sprawie. Dlatego podziwiam te bohaterki i ogólnie kobiety, które potrafią sprzeciwić się schematom, dlatego Bella bardzo przypadła mi do gustu.
    Jeszcze raz muszę wspomnieć, że całkowicie skradłaś moje serce, mimo że to dopiero początek opowiadania.
    Oczywiście, mam nadzieję, że niedługo coś wstawisz!
    Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę dużo weny!
    Charlotte Petrova

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, ale fajnie, że wpadłaś też do mnie, nawet się tego nie spodziewałam ^^
      Dziękuję Ci ogromnie! ;) To także moja ulubiona baśń. Ma w sobie coś takiego, że nie mogę się jej oprzeć.
      W mojej głowie istnieje tylko taki obraz Belli :D Dziewczyna rzeczywiście stanowi kontrast dla swoich sióstr, jak i dla większości młodych panien w Porcie Nadziei.
      Cieszę się, że tak Ci się podobało ^^
      Pozdrawiam :*

      Usuń
  12. Wiem co mi się bardzo nie podoba w twoim opowiadaniu, dostrzegłam to w końcu. Mianowicie robisz z Belli taką Mery Sue. Ona ma wady, faktycznie ma, ale by je dostrzec trzeba czytać między wierszami, bo narrator o jej negatywnych stronach nie mówi nic i wszystko co ona zrobi o powie zaraz tłumaczy tak, by wyszło na pozytyw. Nie powinno tak być, gdy narrator jest trzecioosobowy. Bo jeszcze gdyby był pierwszoosobowy i ona by mówiła tak o sobie, miała siebie za taką nieomylną, to umiałabym to zrozumieć, choć niekoniecznie, bo chyba każdy widzi swoje wady i nieraz utwierdza samego siebie w przekonaniu, że zrobił coś źle.
    Kara ojca faktycznie śmieszna (czytałam powyższe komentarze). Nawet mój mąż, gdyby jego córka obraziła naszych gości, czy np jego wspólnika, to zareagowałby ostrzej, a żyjemy jednak w XXI wieku. Choć może Belli ojciec ma już taki ślamazarny charakter, takie lelum polelum z niego. To bardzo możliwe, zważywszy na to, że Bella zachowuje się tak jak się zachowuje, a synalek to moczymorda i to w dodatku publiczna, a nie jakaś poboczna, zacisznie-sypialniana.
    Postać ojca więc mnie w żaden sposób nie pociąga, jest raczej nudnym, spokojnym, ciuchuteńkim starszym panem, nieco takim frajerem co dzieci nim kręcą jak marionetką. Ja sama nie brałabym jego groźby o zakonie na poważnie, więc nie dziwię się, że i na Belli nie zrobiła ona żadnego wrażenia. Na dodatek facet to typ co zwala wszystko co złe na żonę, na dodatek nieżyjącą, a przecież to on w dużej mierze był odpowiedzialny za wychowanie dzieci i jak ich wychował? Syna na pijaka i lekkoducha, co majątku raczej rodzinnego nie dopilnuje i nie pomnoży a roztrwoni w lokalach rozrywkowych.
    Z tym wyjazdem, wypłynięciem, chęcią ucieczki Bella skojarzyła mi się z moją Klarą. Tylko ta twoja była na tyle mądra, by jedynie pomyśleć, bo moja Klara to wsiadła na konia i pognała przed siebie. To jest kolejny przykład na to, że Bella to tchórz, taka dziewczynka co tylko narzeka, ma duże wymagania, a sama poza spacerowaniem nie czyni nic. Niby chce coś zmienić, ale niczego nie zmienia. Cóż, może życie coś za nią pozmienia i sprawi, że dorośnie i przestanie tak trzymać głowę w chmurach.
    Uśmiercisz ojca? Mam taką cichą nadzieję, bo nudny z niego gość i tak naprawdę niewiele wnosi do całego opowiadania. Charakteru mu brak.
    No i ta Meery Sue. Miło by było, gdyby Bella była bardziej żywa, ludzka, a nie taka przerysowana jak postać z tektury. Jest po prostu za dobra, a każdą jej wadę przykrywasz dobrą intencją i jakoś tłumaczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, tylko nie Mary Sue :( To chyba jedna z najgorszych rzeczy, jaka może przydarzyć się autorowi podczas tworzenia postaci. Fakt faktem, że pisząc to opowiadanie, bardzo się z Bellą zżyłam i może stąd niekiedy moje bezkrytyczne podejście. Aczkolwiek wydaje mi się, że pokazuję też jej wady, nawet jeśli nie dosłownie.
      Pomimo tego, że piszę w narracji trzecioosobowej, opisuję wszystko z punktu widzenia Belli. Czytelnik ma wgląd w jej uczucia i myśli, nic więc dziwnego, że dziewczyna jest usprawiedliwiana. Problem tkwi w sposobie rozumowania Belli, w przekonaniu o własnej słuszności. Wydaje mi się jednak, że każdy czytelnik jest w stanie zobaczyć zarówno jej wady, jak i zalety i ocenić ją według własnego uznania.
      Jak teraz nad tym myślę to Hugo Maurice rzeczywiście wyszedł mi jako postać przerysowana. Taki strach na wróble. Na jego obronę mogę powiedzieć, że jest on na tyle skupiony na własnych interesach, że jakby nie dostrzega swoich błędów rodzicielskich. Ale od początku ta postać nie miała być surowa czy bystra. Co do jego śmierci milczę, natomiast z przykrością oznajmiam, że przedstawieniu jego postaci zostaną poświęcone jeszcze jakieś dwa rozdziały :P
      No to w końcu Bella jest mądra czy tchórzliwa? :P
      I nie za bardzo wiem, co dziewczyna na jej miejscu mogłaby zrobić, jak zmienić swoją sytuację? Poprzedni czytelnicy zarzucali mi, że jest za bardzo śmiała i bezczelna, nie przejmuje się konwenansami towarzyskimi. No to akurat w tej sytuacji zachowała się potulnie, pozostając przy marzeniach. Jedyne, co realnie może zrobić to zmienić swoje podejście, cieszyć się z tego co ma i zaakceptować życie, jakie dostała.
      Dziękuję za cały komentarz :D

      Usuń
  13. Nabijam Ci wyświetlenia, czekając na rozdział :) Kiedy się pojawi? Przepraszam, że Cię popędzam, ale nie mogę się już doczekać kolejnych części <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, bardzo mi miło ^^
      Rozdział niestety cały czas poprawiam, bo jeszcze coś mi w nim nie pasuje. Powinien jednak pojawić się do tygodnia ;)

      Usuń
  14. Uch, czemu on taki krótki :<
    Nie spodziewałam się aż takiego poruszenia jej zdaniem na temat biedoty ludzi. Naprawdę. Ojciec Belli jest strasznie surowy, a otoczenie arystokratów - jak można się było spodziewać - do dupy. Po prostu i dosadnie - do dupy. Nie myślą o niczym, niż własne bogactwa i to, jak je pozyskać. Zapewne by inni w mieści ich wielbili, za ich wieloma prośbami zadziałaliby cokolwiek w owym kierunku, jeśli przyniosłoby im to choć cień więcej popularności na mieście za to, co by zrobili.

    No i ja bym chciała nadal o wiele więcej akcji xD
    Choć wspominki o mamie były naprawdę piękne, pięknie napisane i pięknie przemyślane <3 Masz tak piękny i potężny zasób słownictwa, który od samego początku potrafiłaś wykorzystać.
    Zaś ja? Zwaliłam pierwsze 8 rozdziałów, dziękuję XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie wiem :P
      Właśnie w takim świetle chciałam ukazać środowisko Belli. Jako zniszczone i próżne :P
      Dziękuję Ci ślicznie ^^ Lata praktyki haha :P

      Usuń
  15. Podobało mi się to co powiedziała Bella, że nie wystarczy ładnie się ubrać by być kimś. Serio? Powiedziała prawdę i za to ojciec zabrał jej książki? Co raz mniej go lubię. Hipokryta.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  16. Szybko się czyta ten rozdział. Zdenerwował mnie zakaz ojca Belli. Jak on mógł pozbawić ją jedynej rozrywki?Za to gratuluję Belli odwagi. Potrafiła przełożyć własne poglądy nad wstyd i niechęć własnej rodziny do niej samej.Dobrze, że chociaż Gaston długo się nie gniewał.
    Ciekawi mnie czy te statki powrócą i co dalej z Bellą.

    OdpowiedzUsuń